VOUCHER SPACERUJ Z FRAJDĄ
Home Menu

MAGIA OBIEKTYWU

MAGIA OBIEKTYWU

 

#magia

 

Pstryk. Poranny zgiełk. Lekkie podenerwowanie, ścisk w żołądku, jakieś mrowienie w kończynach, przejęcie pomieszane z euforią i ekscytacją. Cztery kobietki i nasz rodzynek. Włosy uczesane, zakręcone, upięte? Są! Strój podstawowy, dodatkowe stylizacje? Są! Akcesoria? Niech sprawdzę jeszcze….są! Co tu jeszcze? Acha, jakieś drobne przekąski dla najmłodszej córki. Pewnie po jakimś czasie trochę zgłodnieje. Czy na pewno to wszystko? A czy buty są? O rany, buciki odpowiednie do stroju przecież są potrzebne! Jak dobrze, że o tym pomyślałam. Wszystko jest! Uff. To zaraz możemy ruszać. 

- Jak nastroje dziewczynki i chłopaku? Nie możecie się doczekać, tak jak ja? - rzucam naprędce zakładając płaszcz właściwie nie czekając na odpowiedź. Wiem, że tak. Każdy, no dobrze, niech będzie każda przeżywała to już od kilku dni. I to właśnie dziś jest ten dzień. Święto. Dziś idziemy do fotografa. Każdy będzie miał swój własny, osobisty, piękny, jedyny w swoim rodzaju portret.  

 

Pstryk.

- Zbyniu, poczekaj, spójrz na palce, coś jest nie tak, widzisz? - zauważa Anetta.

- Acha, acha, dobrze, panie Adamie, proszę kciuk wyjąć na zewnątrz kieszeni, tak będzie lepiej - prosi Zbyszek.

Druga godzina zdjęć ślubnych za nami, a my nie czujemy zmęczenia. Wręcz przeciwnie. To  rewelacyjna przygoda! Jakbyśmy byli na prawdziwym planie filmowym. Orłowo, czerwcowe późne popołudnie 2004 roku, dwa dni po ślubie, pełnia szczęścia, cieplutko. Przechodnie zerkają z zaciekawieniem. Nie wahają się także wyrazić swojej opinii:

- Nie ma już lepszych, piękniejszych plenerów, tylko na tle tej kupy żelastwa się fotografujecie? - słyszymy, gdy fotograf właśnie robi nam zdjęcia na tle budującej się scenografii Sceny Letniej Teatru Miejskiego w Gdyni. A nam właśnie to odpowiada. I nie tylko to. Zdjęcia na plaży, na molo, pod molo, na tle wysmarowanej sprayem betonowej ściany, w łodzi, obok łodzi? Proszę bardzo. Na boso, w podskokach, z marynarką i bez - wciąż nam mało. Pomysły sypią się jak z rękawa. Zbyszek szybko wyczuwa, że zgodzimy się niemalże na wszystko, a to tylko dodaje mu skrzydeł. Każda jego sugestia jest przez nas akceptowana. I odwrotnie, każda nasza akceptowana jest przez niego. I jest jeszcze Anetta. Niby gdzieś tylko targa za nami kosz z akcesoriami, jak się szybko okazuje w naszym przypadku zupełnie niepotrzebnymi, ale jej zdanie liczy się tak samo, jak zdanie Zbyszka. Zauważamy, że są jak tandem. Nierozłączni. To taka dodatkowa para oczu dla fotografa. To czego nie zobaczy Zbyszek widzi Anetta. 

 

Pstryk.

Zmieniamy plener. Kolejne pomysły i kolejne zdjęcia. Umawiamy się na późny wieczór, by zaszaleć przed obiektywem wraz z migoczącymi kolorowymi światełkami miasta. Jaki będzie efekt pracy? Nie możemy się doczekać. 

 

Pstryk.

Na odbiór zdjęć umawiamy się po krótkiej podróży poślubnej. Do rąk otrzymujemy piękny, biały album. W nim 20 zdjęć. 20 opowieści. Każda inna. Absolutny zachwyt, wzruszenie, ale przede wszystkim niedowierzanie - to towarzyszy nam podczas ich oglądania. Niemożliwe! To naprawdę nasze zdjęcia? Są świetne, są absolutnie genialne. 

 

Pstryk. 

Tydzień później siedzę w pracy. Biurko, komputer i stos papierów. Dzwoni telefon.

- Pani Danko, proszę zerknąć do internetu. Rozpętała się prawdziwa burza - mówi fotograf.

Na znanym trójmiejskim portalu za naszą zgodą Zbyszek umieszcza jedno z naszych ślubnych zdjęć reklamując jednocześnie swoje usługi fotograficzne. Jak grzyby po deszczu pojawiają się komentarze. Czytelnicy są podzieleni. Jedni pieją z zachwytu, inni oczerniają fotografa zarzucając kłamstwo: To nie para młoda, to zawodowa modelka!Kto decyduje się na takie zdjęcia przed ślubem, przecież sukienka się na pewno ubrudziła.; To nie jest prawdziwa pani młoda!… itd. Ja i modelka? A to dopiero. Żadna modelka, tylko świetny fotograf, któremu trafił się klient kochający zdjęcia. Biorąc Zbyszka i Anettę w obronę piszę zatem jak jest naprawdę. To tylko powoduje lawinę kolejnych komentarzy. Za kilka godzin administrator zdejmuje wpis ze strony. 

 

Pstryk.

W rocznicę ślubu wysyłam ponownie podziękowania osobom, dzięki którym nasz ślub był jak z bajki. Osoby te stały się nam w pewien sposób bliskie: fotograf, operator kamery, makijażystka. Zbyszek i Anetta odpowiadają: Bardzo nam miło, że o nas pamiętacie. Mamy dla Was niespodziankę. Zapraszamy Was na sesję zdjęciową z okazji rocznicy ślubu. Szaleństwo! Od razu się zgadzam. Takiej przyjemności nie mogę sobie odmówić. 

 

Taki jest początek naszej znajomości. Zbyszek i Anetta stają się naszymi rodzinnymi fotografami. Pierwsza sesja ciążowa, zdjęcia dwutygodniowego malucha, druga sesja ciążowa, drugi maluch na zdjęciach, duża sesja rodzinna, 80. urodziny babci, rocznica ślubu rodziców, trzecia sesja ciążowa, trzeci maluch na zdjęciach, komunie dwóch córek, 60. urodziny mamy i sesja zdjęciowa akcji Podróż za 2 uśmiechy. 

 

Pstryk.

Zbyszek - stuprocentowy fotograf, lublinianin z urodzenia, gdynianin z wyboru. Miłość do obiektywu zaszczepiona od taty. To z nim już jako 13-14 latek fotografuje śluby. Uczęszcza na kółko fotograficzne. Posiada swój własny aparat Zenit. Przez przeziębienie taty na jeden ze ślubów idzie sam. I to jest jego pierwsza samodzielna praca. W wieku 16 lat uczęszcza na akademickie kółko fotograficzne, jako jedyny w grupie nie jest jeszcze studentem. Jest na to przyzwolenie, bo jest w Zbyszku ogromna pasja. Z aparatem się nie rozstaje. Chodzi z nim dzień i noc. I fotografuje. Marzy, by być fotografem prasowym. Marzenie spełnia. Pierwsze zdjęcie pojawia się w Kurierze Lubelskim. Uczy się pracy na negatywach. Godzinami przesiaduje w ciemni. Dowiaduje się ile pracy trzeba włożyć w wykonanie zdjęcia, by było dobre, najlepsze. Ćwiczy, praktykuje, popełnia błędy. Staje się coraz lepszy. Życie odrobinę weryfikuje marzenia. Na chwilę fotografia idzie na boczny tor. Wraca jednak jak bumerang. Zbyszek przyjeżdża do Trójmiasta. Dalej się szkoli. Jeździ na spotkania z wybitnymi fotografami do Niemiec. Za jakiś czas otwiera studio. Zleceń przybywa. 

 

Cechy dobrego fotografa? Szeroko otwarte oczy. Nieważne co fotografujesz. Po prostu weź aparat i wyciśnij wszystko co możliwe z tego co widzisz wokół siebie. Sprzęt jest ważny, ale ważniejszy jest człowiek, który go używa. Nawet najwspanialszy aparat nie zrobi dobrego zdjęcia, jeśli fotograf nie będzie wiedział co z tym sprzętem zrobić. Dziś nikt nie ściga się na miliony pikseli. Aparat ma działać i być niezawodnym. Do tego potrzebna jest jeszcze pokora. Pracę trzeba wykonać solidnie i być z niej zadowolonym. Nie chodzi o to, by zostać mistrzem jednego zdjęcia. A czy są jakieś granice? Zdrowy rozsądek i dobry smak. 

 

Pstryk.

Anetta - niezawodna asysta, gdynianka. Miłość do zdjęć zaszczepiona od mamy. Mama - piękna kobieta kochająca obiektyw. Dbająca, by rodzina regularnie chodziła do fotografa, skrupulatnie przygotowująca wszystkich do tych wizyt. Anetta jako mała dziewczynka często przegląda rodzinne zdjęcia z końca XIX wieku. Jest ich wiele, a każde z nich jest czarujące. Niesie ze sobą jakąś historię. Zachwycają nie tylko same zdjęcia, ale także ramki. Dziś już niestety nie do zdobycia. Ma wielkie marzenie. Mieć własne studio. Takie, do którego sama kiedyś chodziła. Spełnia się. Jest piękne, przestrzenne studio, w którym pełno wzruszeń, śmiechu, intymności, emocji. Anetta jest częścią spełniających się marzeń przybywających tu klientów. Dba o szczegóły, odpowiedni nastrój na planie, dogląda, poprawia, zawiązuje kokardki, buciki, w razie potrzeby spina z tyłu klamerką przydużą marynarkę. Dobry duch. 

 

Moje plany na przyszłość? Mam takie marzenie, by w co którymś domu na ścianie czy na kominku było zdjęcie wykonane przez nas. Marzy mi się, by każdy choć raz w swoim życiu był u fotografa. By każdy mógł choć raz być u fotografa, bo to zupełnie inna kultura robienia zdjęć. To przygoda. Wielkie przeżycie. Tak jak to miało miejsce kiedyś, gdy patrzę na zdjęcia z końca XIX, początku XX wieku. Wybieranie strojów, przygotowania, ogromny szacunek dla tej chwili, dla pracy fotografa. To jest wspaniałe. Jedyne w swoim rodzaju. I niech znów wróci moda na studio. To moje wielkie marzenie. 

 

Pstryk.

Wymarzony klient to taki, który kocha zdjęcia. Po prostu. Każdy jeden z nich to nowa książka. Nawet gdy idziemy tą samą trasą, robimy zdjęcia w tych samych miejscach czy w studiu fotografujemy na tym samym tle, to każda sesja jest zupełnie inna. Pierwsze spotkanie z klientem rozpoczyna wszystko na nowo. Ostatni rozdział książki kończy się często łzami. Łzami wzruszeń oczywiście. I nawet gdy sesja jest trudna np. z powodu trudnych warunków atmosferycznych to efekt końcowy, zachwyt klientów wszystko wynagradza i o tych niedogodnościach szybko się zapomina - mówią zgodnie Zbyszek i Anetta.

 

Pstryk

Odkąd pamiętam kocham zdjęcia. Uwielbiam oglądać rodzinne albumy. Przeglądać stare fotografie babci i zadawać mnóstwo pytań. Segregować, układać, podpisywać fotosy. Wracać do tego co było i planować to, co będzie. Zagrać na nosie przemijającym dniom i wykradać co można, by zostało ze mną na dłużej. Kompletować stroje, czesać włosy, choć nie bardzo umiem, dobierać buciki, by tworzyć piękne portrety. Córce, babci, szwagierce, bratankowi, mamie. Ktoś kiedyś powiedział: „Tak młodo się już nie spotkamy”. Czyżby? Kiedyś przy gorącej herbacie w zimowy wieczór otworzę album i znajdę tam tę fotografię. Zerknę na to wesołe dostojnie prezentujące się młode towarzystwo i wspomnę kawał dobrej historii. Bo za każdym zdjęciem stoi wielka opowieść. Oto cała magia obiektywu. 

 

Pstryk. <3

 

Drodzy Frajdowicze! Mam przyjemność przedstawić Wam Zbyszka i Anettę Kopyść z Foto21

Anetta i Zbyszek Kopyść z Foto21

Bardzo dziękuję Zbyszkowi i Anettcie Kopyść z Foto21 za te wspaniałe lata pełne magii i cudownej współpracy oraz za wsparcie akcji "Podróż za 2 uśmiechy" (TU i TU) nie tylko profesjonalną sesją zdjęciową w komunikacji miejskiej na terenie całego Trójmiasta, ale także za pomoc przy wydrukowaniu plansz ze zdjęciami. Oto kilka zdjęć z sesji:

Akcja Podróż za 2 uśmiechy

Akcja Podróż za 2 uśmiechy

Akcja Podróż za 2 uśmiechy

Akcja Podróż za 2 uśmiechy

 

O ile dobrze pamiętam, to jest to zdjęcie ślubne, które wywołało taką burzę na wspomnianym portalu.  

Zdjęcie ślubne autorstwa Foto21

A to już odrobina magii ze studia Zbyszka i Anetty podczas ostatniej sesji zdjęciowej moich córek. Przygoda jak zawsze była wyśmienita. Autorami zdjęć jesteśmy ja i mój mąż Adam.

W studiu fotograficznym Foto21

W studiu fotograficznym Foto21W studiu fotograficznym Foto21W studiu fotograficznym Foto21

W studiu fotograficznym Foto21

W studiu fotograficznym Foto21

W studiu fotograficznym Foto21

W studiu fotograficznym Foto21

W studiu fotograficznym Foto21

Niezastąpiona świnka Piggy rozśmieszająca dzieci

W studiu fotograficznym Foto21

W studiu fotograficznym Foto21

W studiu fotograficznym Foto21

W studiu fotograficznym Foto21

W studiu fotograficznym Foto21

Moja inspiracja do zdjęć przywieziona z Paryża

Dzieci w studiu się nigdy nie nudzą

W studiu fotograficznym Foto21

W studiu fotograficznym Foto21

W studiu fotograficznym Foto21

W studiu fotograficznym Foto21

W studiu fotograficznym Foto21

W studiu fotograficznym Foto21

Poniżej zdjęcie autorstwa Zbyszka Kopyścia.

W studiu fotograficznym Foto21Wybaczcie, ale efekt końcowy tej sesji zdjęciowej pozostawię tylko dla siebie. Musicie mi uwierzyć na słowo, że jest bajeczny. 

 

Więcej zdjęć autorstwa Zbyszka i Anetty możecie zobaczyć także we wpisach:

 

MOJE RODZINNE FOTOGRAFIE 

ARTYŚCI DLA ARTYSTKI, CZYLI MAGIA TWORZENIA

Z AUTOBUSEM NA SESJI ZDJĘCIOWEJ 

 

Serdecznie zapraszam na zdjęcia do studia Foto21 w Gdyni. :-)

 

 

Spodobał się Wam ten tekst? Może zainspirował? Jeśli tak to bardzo mi miło. Zatem podzielcie się nim, dajcie kciuka w górę lub dodajcie komentarz. Doda mi to dużo nowej mocy do dalszego działania. <3

 

 

Komentarze:
Dodaj swój komentarz
Nick / Imię
Treść komentarza
Stolica Polski
Dodany przez: Lips
Data dodania: 2018-04-21
Danusiu,cudowna magiczna opowieść!
Dodany przez: Frajda nad morzem
Data dodania: 2018-04-21
Aniu, taka miała być, taka jest, choć magiczna to najprawdziwsza. Dziękuję. :-)