Tak pisze i pisze o tym, jak to trzeba się zaangażować, opowiadać, zachwycać się w tych muzeach. Rozpowiada wciąż: Udana wycieczka zależy tylko od Was, rodziców. Bla bla bla, bla bla. Do diaska! Dwoję się i troję i nic. I czytam i szukam, w końcu jadę, a Ci moi tylko: Mamo, ja chcę na lody! Tu jest nudno. Nogi mnie bolą!! A gdzie jakaś trampolina? I gdzie ta bombonierka, cudowności i frajda? Gdzieś mam taką przyjemność!
ŻE NIBY TAKA CUDOWNA, IDEALNA, ŻE AŻ DENERWUJĄCA
No dobrze, przyznajcie się, która z Was tak kiedyś pomyślała? Ta idealna Frajda, z wiecznie przyklejonym uśmiechem, głosząca jak to cudownie w tych muzeach i w tej spoconej latem i przemakającej zimą komunikacji miejskiej? Brrrr! Frajda, ale Ty tak serio? Nie wierze Ci! Tu coś nie gra, mi tak nie wychodzi. Skuś, skuś, skuś baba na dziada.
No przyznajcie, pomyślałyście tak? Choć jedna z Was? Choć przez chwilę? Zanim same przekonałyście się, że jednak jest fajnie. A może nie zdążyłyście się jeszcze przekonać? A może próbujecie, ale nie wychodzi?
Bo jeśli tak któraś z Was pomyślała to ja właściwie się temu nie dziwię. Wydaje mi się, że czasem Wam może być trudno ...