Dwa dni temu odbyłyśmy bardzo przyjemną wycieczkę. Wybrałyśmy się do Parku Oruńskiego i na Jarmark Dominikański. Zdawałoby się, że z trójką dzieci i w dodatku komunikacją miejską to bardzo ambitny plan, ale „w praniu” okazało się, że to zupełnie "bułka z masłem".
Wiedząc, że będziemy przekraczać granice strefowe i korzystać z różnych przewoźników wcześniej wszystko zaplanowałam i zakupiłam bilety metropolitalne umożliwiające wygodniejszą i trochę tańszą podróż autobusem ZKM Gdynia, kolejką SKM i autobusem ZTM Gdańsk. Bilet normalny kosztował 20 zł, bilet ulgowy 10 zł. To bilety całodobowe, które po skasowaniu w pierwszym środku komunikacji obowiązują na cały przejazd. Jak się potem okazało bardzo nam się te bilety przydały. Gdy wracałyśmy z Gdańska, okazało się, że kolejki SKM szwankują, więc bez zastanowienia wsiadłyśmy w tramwaj linii 12, pojechałyśmy nim do Gdańska Oliwy, a tam wsiadłyśmy w autobus 171, by dojechać nim na Dąbrowę. Ależ to była świetna przygoda!
Uwaga! Nie wszędzie zakupicie takie bilety. Ja dostałam je na osiedlowej poczcie. W kioskach często ich brak. Sprawdźcie ich dostępność w najbliższych punktach miejsca zamieszkania. Wszelkie informacje o biletach metropolitalnych znajdziecie TU.
Wraz z moją koleżanką i jej córeczką o 9.30 wyruszyłyśmy z Gdyni-Dąbrowy autobusem linii 181 do Sopotu, stamtąd kolejką SKM do Gdańska Głównego, stamtąd z kolei autobusem linii 151 do Gdańska Oruni. Wysiadłyśmy na przystanku Nowiny, ale można było zrobić to o jeden przystanek wcześniej. Nie ma tego złego. Ja zawsze mówię, że gdyby nie komunikacja miejska i spacery z autobusu do wybranego obiektu nie znajdowałybyśmy takich skarbów jak to ma zawsze miejsce. I tak było i w tym przypadku, ale o tym zaraz.
Rodzice Frajdowicze! Wiecie już, że autobusy to prawie mój drugi dom. Jako że jeżdżę nimi często i jestem świadkiem wielu różnych sytuacji chciałabym Wam przypomnieć o kilku ważnych rzeczach.
Gdy podróżujecie autobusem z dzieckiem w wózku po wejściu, jeśli tylko jest taka możliwość, ustawiajcie wózek wzdłuż autobusu, najlepiej by dziecko jechało tyłem do kierunku jazdy. Tak jest najbezpieczniej. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe. Druga BARDZO WAŻNA SPRAWA! ZAWSZE WYSIADAJCIE Z AUTOBUSU TYŁEM! CZYLI NAJPIERW WY WYSIADAJCIE TYŁEM POTEM TYŁEM WYPROWADZAJCIE WÓZEK! TAK JEST NAJBEZPIECZNIEJ.
Podczas jazdy nie zostawiajcie wózka z dzieckiem samego na środku autobusu. Bądźcie przy nim i nawet jeśli ma zaciągnięte hamulce mocno trzymajcie. Może w odczuciu wielu z Was idiotyczne jest to, że o tym piszę (to właściwie dobrze), ale uwierzcie mi, widziałam już różne sytuacje. Warto zorganizować sobie wcześniej bilety, by nie trzeba było ich kupować u kierowcy. Jeśli nie macie takiej możliwości poproście kogoś w autobusie o ich zakup.
Podróżowanie z wózkiem kolejką SKM nie jest proste. Jeśli macie duży wózek to jeszcze stojąc na peronie poproście konkretną osobę o pomoc przy wnoszeniu wózka do kolejki. Najlepiej jeśli będzie to rozsądnie wyglądająca, silna osoba.
Gdy wsiadacie i wysiadacie z autobusu, trolejbusu, SKM-ki ZAWSZE ZAPNIJCIE DZIECKO W WÓZKU. Będzie bezpieczne!
Jak wcześniej wspomniałam, gdybyśmy wysiadły na odpowiednim przystanku, czyli tym o nazwie Gościnna to nie przeszłybyśmy się tą piękną kasztanową aleją,
nie znalazłybyśmy tylu ciekawych skarbów,
łącznie z mikrofonem dla mnie (Agnieszka dziękuję !)
i nie mogłabym tyle powiedzieć dziewczynkom ile powiedziałam o Kanale Raduni, wzdłuż którego szłyśmy. Koniecznie zwróćcie dzieciom uwagę na to co to za kanał i co to za rzeka. Niech zapamiętają nazwę tej podobno najpracowitszej z rzek, która już wiele wieków temu związała się z Gdańskiem dostarczając mu wody pitnej, energii dla młynów, kuźnic, olejarni, szlifierni czy tartaku. Kanał Raduni został wybudowany przez Krzyżaków i ma już ponad 650 lat. To zabytek wpisany do rejestru. Płynie mi.in. przez Gdańsk i uchodzi do Motławy.
Dotarłyśmy do Parku Oruńskiego. Zastanawiam się jak mam Wam o nim napisać…może , że wydaje się być taki „nieoczywiście piękny”. To chyba będzie najlepsze określenie. Przyzwyczajone do częstych wizyt w Parku Oliwskim zobaczyłyśmy coś zupełnie innego. Brak równo przyciętych drzew, klombów, kolorowych kwiatów, za to przestrzeń,
płaczące drzewa,
dworek,
z leżącym okienkiem Panienki z Okienka ,
aleja lip,
Pomnik Tatara,
stawy,
ptaki
….cisza, spokój, brak tłumów i tylko chwilami przerywające wspomnianą ciszę samoloty przelatujące nad naszymi głowami. Park zdaje się być taki tajemniczy, zapomniany i niestety trochę zaniedbany. Wielka szkoda! My dopatrzyłyśmy się w nim wiele piękna. I mnóstwo skarbów! I ciekawej historii. Na wejściu widać taką tablicę:
Ciekawe jak to się sprawdziło w życiu.
Park pamięta jeszcze czasy renesansowe. Jako letnia rezydencja służył burmistrzom. Gościł króla Augusta II Mocnego i innych znamienitych gości. Podobno pisali o nim podróżnicy. Jest o nim także krótki zapis w legendzie Lalczarka i flet (znajdziecie ją w książce Jerzego Sampa Legendy Gdańskie). To bardzo smutna i trochę przerażająca historia, którą dziewczynki mimo to bardzo chciały usłyszeć. Wykorzystałam moment piknikowania na kocyku i opowiedziałam im ją. Słuchały skupione i bardzo przejęte. To historia miłości malarki pochodzącej z bogatego domu i biednego flecisty. Pobrali się mimo sprzeciwu rodziców dziewczyny. Żyli w biedzie, ale byli szczęśliwi. Urodziły im się trzy córeczki. Niestety Tatuś dziewczynek zachorował na gruźlicę i zmarł. Wszystkie cztery jego kobietki odwiedzały go na oruńskim cmentarzu przechodząc zawsze przez Park Oruński. Co się potem wydarzyło? Przeczytajcie sami.
Oto jakie jeszcze skarby odkryłyśmy:
Zajrzałyśmy nawet do środka drzewa.
Najwięcej emocji dostarczyło dziewczynkom to odkrycie. Nie pamiętałam co to jest, więc zrobiłyśmy taki mini quiz na historię tego obiektu. Dzięki temu powstały bardzo romantyczne opowieści o tym miejscu. A że lochy, a że tunel, tajne przejście do pałacu, a że tam duchy, albo trupy! Oj czego ja nie usłyszałam? Gdy udało mi się ustalić co to jest wydało mi się to czymś tak prozaicznym, że nie chciałam podcinać smerfetkom skrzydeł. Nie powiem ani dziewczynkom, ani Wam co to jest.
Po wyjściu z Parku udałyśmy się na autobus. Kolejny skarb to cudne oryginalne kafle w warzywniaku przy ulicy Gościnnej 2 (o ile dobrze pamiętam). Nie mam zdjęcia, więc trzeba będzie tam wrócić.
Dotarłyśmy na Jarmark Dominikański. Poczytajcie o jego historii, by trochę dzieciom poopowiadać. Na Jarmarku trzeba być chociaż raz w roku. Jak się mieszka w Trójmieście nie ma innej możliwości. W tym roku naszym celem było Koło Widokowe na Wyspie Spichrzów, która ku mojej radości nareszcie zaczęła się zmieniać. Cel zrealizowałyśmy, a przy okazji znalazłyśmy jeszcze kilka cudów. Fotorelacji ze spaceru ulicami: Długa, Tkacka, Długi Targ, Mariacka , Św. Ducha, Piwna czy innymi nie mam. W zasadzie jeśli przeczytacie moją zeszłoroczną relację z Jarmarku TU będziecie prawie na bieżąco. Spotkałyśmy tych samych wystawców, podobne atrakcje. Jedynie Myszka Miki została zamieniona na Koziołka Matołka.
To co nowego mogę Wam polecić to Wielką Zbrojownią, a dokładnie wystawę prac dyplomowych absolwentów Akademii Sztuk Pięknych, którą można w środku bezpłatnie obejrzeć do 10 sierpnia. Mnie zszokowała, a dziewczynki niesamowicie zainteresowała praca zatytułowana Postrzyżyny (mam nadzieję, że dobrze zapamiętałam). Koniecznie pokażcie to dzieciakom. One zupełnie inaczej odbierają sztukę współczesną niż dorośli. Wydaje mi się, że … lepiej.
Po dwugodzinnym spacerze jarmarcznymi ulicami Gdańska najmłodszą smerfetkę udało mi się przekazać jej Tatusiowi. Pojechali do domu. My postanowiłyśmy zrealizować nasz główny cel.
Koło Widokowe to nie jest tania atrakcja, ale warto z niej skorzystać. Widoki przepiękne! Dla zmęczonych upałem cenna informacja - wagoniki są klimatyzowane. Koszt trzech okrążeń to 25 zł od osoby powyżej 140 cm, osoby poniżej 140 cm płacą 15 zł. Małe dzieci jadą bezpłatnie. Koło będzie czynne do 6 września.
Po takich emocjach na wysokościach na Targu Rybnym (kto by pomyślał! taki urok jarmarku ) zasmakowałyśmy słodkiej landrynkowej zimnej oranżady. Na miejscu 2 zł, na wynos 2,50 zł. Słodkości nam było mało. Wizytę zakończyłyśmy smacznymi lodami Miś, które znajdziecie tuż obok, przy ulicy Sukienniczej 18.
W tym roku na jarmarku złowiłyśmy kapelusze i płytę analogową Edyty Gepert.
Wycieczka była udana. Do domu wróciłyśmy o 20.00. Wam również życzymy udanej zabawy.