Byliście już na Jarmarku Dominikańskim? Nam udało się ostatnio wybrać na wycieczkę do Gdańska, by obejrzeć kolorowe kramy, posłuchać muzyki, przekąsić coś pysznego, w końcu może przywieźć jakąś pamiątkę. Tym razem pojechałyśmy tylko we trzy ( ja i moje 7 i 6 latki). Najmłodsza została w domu z tatą, który pracując na co dzień w centrum Gdańska, wyjątkowo się już nasycił atmosferą gwarnego targowiska. „Niech każdy więc spędza sobotę jak lubi” pomyślałam i zaproponowałam, by zaopiekował się półroczną smerfetką. Jak wspomniałam była sobota i o godzinie 10.00 można było zwiedzać kościół św. Mikołaja, niestety na tę atrakcję nie zdążyłyśmy. Podróżując autobusem i kolejką SKM dotarłyśmy na ulicę Długą około godziny 11.00. Tego dnia odbyć się miał bieg św. Dominika. Rozstawione były barierki.
Zaczęłyśmy „jarmarczny” spacer. Oczami dużej kobietki i dwóch małych spróbuję Wam przedstawić co nas najbardziej chwyciło za serca na tegorocznej imprezie.
Weszłyśmy na ulicę Tkacką ( o ile dobrze pamiętam nazwę ulicy), gdzie urzekły nas rękodzieła, zwłaszcza stroiki na głowę i torby autorstwa pani Justyny Więcław (Juniq Dizajn, www.juniqdizajn.com).
Dziewczynki dały sobie zrobić plecione kolorowe warkoczyki. W Manufakturze Słodyczy podejrzałyśmy jak się robi cukierki. Zapragnęłyśmy spojrzeć na kramy z góry, wspięłyśmy się więc na wieżę ratuszową (wstęp 5 zł dla każdego, dzieci do lat 7 nie płacą). Widok zaparł nam dech w piersiach, wiatr rozwiał włosy, a słońce przymrużyło oczy. Ależ piękny jest Gdańsk!
Pod Fontanną Myszka Miki zrobiła konkurencję Neptunowi, na Panienkę z okienka tym razem się spóźniłyśmy, a Pirat z Clownem spotkali się na szczycie z wtórującą im kolorową papugą. Pogoda była piękna, gorąco. Podgryzając obwarzanki udałyśmy się w stronę ulicy Mariackiej. Nad Motławą można było złowić gadżety, które na najmłodszych robią wrażenie od wieków. Pewne rzeczy się nie starzeją, a dorosły patrzy na nie z sentymentem. Na Mariackiej przygrywały skrzypeczki, ale tego już nie udało się mi zarejestrować aparatem fotograficznym, ani nawet aparatem z telefonu. Jedno i drugie się rozładowało . cóż, bywa…
Mimo to postaram się Wam zilustrować jak tylko się da co nas urzekło…
Z ulicy Mariackiej udałyśmy się na ulicę Św. Ducha, a tam jak co roku cudne rękodzieła. Zawsze coś ładnego wynajdziemy. Jeśli nie możemy kupić, to zabieramy nagminnie wizytówki,. Takie kontakty przydają się na przyszłość!
Oto co nam wpadło w oko:
Dalej na ulicy Straganiarskiej oglądałyśmy starocie, które uwielbiamy. Dzień się kończył, czas było wracać do domu. Zadowolone, podjadając zakupioną po drodze kiełbasę z wyrobów regionalnych, leniwie zmierzałyśmy ku stacji kolejki SKM. A późnym popołudniem wyszłyśmy na rolki!
A jak Wasze wrażenia z Jarmarku?