Gdy w styczniu uczestniczyłam w wydarzeniu See Bloggers wysłuchałam inspirującego wykładu niezwykle charyzmatycznej Basi Piasek. Było o tym i o tamtym, ale to co najbardziej utkwiło mi w głowie to stwierdzenie, że dla blogera bardzo ważne jest, by w pewnym momencie z on-line wyjść w off-line. Przyznam, że wzięłam to sobie mocno do serca. Dlaczego? Może dlatego, że uwielbiam organizować i właściwie od początku blogowania chyba próbuję iść tą drogą. A gdy usłyszałam o tym, jakie to ważne, utwierdziłam się w przekonaniu, że takie spotkania z Frajdowiczami mają sens. W końcu jakby ciekawie nie było w sieci nic nie zastąpi kontaktu face to face z człowiekiem pradwa? Skoro były Wózkowe na start, Frajdowo Kolorowo, wspólne lepienie bałwana, spacery, pogadanki o podróżowaniu komunikacją miejską po Trójmieście, akcja Podróż za 2 uśmiechy (ojej, nawet dużo się tego uzbierało! ) to przyszedł czas na piknik.
Od jakiegoś czasu stół w Parku Rady Eurpoy do mnie przemawiał: Przyjdź do mnie popiknikować, będzie miło. Przemawiał, przemawiał, aż go w końcu posłuchałam. Najpierw myślałam, by zrobić coś sama, ale w kupie raźniej prawda? Wpadłam na pomysł, by do współpracy zaprosić osoby, które w trakcie dwóch lat mojego blogowania miałam okazję trochę bliżej poznać. To osoby, które blogują, prowadzą rodzinne klubokawiarnie, różnego rodzaju warsztaty i animacje dla dzieci. Razem przygotowałyśmy piknik pod hasłem: Mamo! Grasz w zielone?
Ponad cztery lata spędziłam z dziećmi na urlopie wychowawczym ze starszymi córkami. Pomimo, że ten czas wspominam jako najwspanialszy w moim życiu, to pamiętam także bardzo trudne chwile. Czasem gdy kończą się pomysły na zabawy, spacery i inną aktywność trudno kolorować sobie tę codzienność. Daleka jestem od dzielenia Mam na pracujące i nie, karmiące piersią i butelką czy inne. Mamy to Mamy. Każda Mama troszcząca się o dziecko to fajna Mama. Ale wiem też z doświadczenia, że o ile w weekendy wybór atrakcji jest bardzo duży, tak w tygodniu jest już ich dużo mniej. Pomyślałam więc, by zrobić miły piknik dla wszystkich osób – Mam, Niań, Tatów, Dziadków i Babć, które na co dzień zajmują się maluchami. I tak się stało.
27 maja, podczas gdy koleżanki szykowały stół na nasze miłe majowe wydarzenie, ja tuż przed 10.00 zjawiłam się pod Domem Marynarza. Gdy wybiła godzina zero na starcie naszego spaceru nie było nikogo. Ale jakoś zupełnie się tym nie przejęłam. Tam był taki błogi spokój! Ptaki głośno śpiewały, tafla wody Zatoki Gdańskiej cudownie się srebrzyła i tylko gwizdał wiatr w uszach. Pomimo że gwizdał czułam spokój. Czy byliście kiedyś w tygodniu z rana na Bulwarze Nadmorskim? Bez tłumu ludzi, sam na sam z morzem i widokami? Jest wspaniale. Kto rano wstaje … ten ma świetne spacery.
Nagle w ciągu chwili pojawiło się dziewięć osób dorosłych z dziećmi. Uzbierała nam się całkiem spora grupa. I jaka sympatyczna! Ruszyliśmy na gdyński bulwar. Wiatr zupełnie nam nie przeszkadzał, rozwiewał włosy, pozwalał wczuć się w nadmorski klimat. Porozmawialiśmy sobie o tworzącym się kiedyś w tym miejscu letnisku, o bursztynach, o porcie i innych takich. Dla mnie było to kolejne bardzo dobre doświadczenie. Mam nadzieję, że spacerowicze – Frajdowicze też są zadowoleni. Szkoda tylko, że z wrażenia nie zrobiłam żadnego pamiątkowego zdjęcia.
Na miejscu pikniku byliśmy punktualnie. Zrobiłam krótkie przywitanie, na rozgrzewkę odtańczyliśmy Labada i ruszyła nasza zabawa. Zaczęła Karolina z Makaraki pogadanką o tym jak ważne jest czytanie dzieciom książek. Jako liderka kampanii Cała Polska czyta dzieciom powiedziała nam: Mama to najlepszy lektor na świecie! Oczywiście, że tak. Tylko trzeba w to uwierzyć i trochę się postarać choćby modulując swój głos. Zaprezentowane zostały także barwne zakładki do książki (przygotowane przez szalone dziewczyny z Makaraki - Karolinę i Magdę) w myśl zasady: Kochana mamo, by czytać się chciało zakładkę z dzieckiem zrób wspaniałą.
To było na początek, a potem…. a potem zabawy posypały się jak z rękawa. Agnieszka Darska Fotografia Rodzinna przygotowała konkurs fotograficzny. Kilka dni wcześniej uchwyciła aparatem kilkanaście „gdyńskich detali”, a zadaniem uczestników zabawy było odgadnąć co lub gdzie to jest. Oj nie było to łatwe. Za to bardzo wciągające. Siostry szyją obsypały nas skrawkami materiałów, z których wyczarowywały cuda. Powstały i małe dzieła i jedno duże, piękne, prawdziwie marynistyczne. Ola z Galerii Malucha przyjechała na trawnik wielkim kartonowym autobusem wyciętym z niemożliwie wielką precyzją. Szybko, z pomocą dzieci, z kartonowego zmienił kolor na barwy lata. Barwy lata towarzyszyły nam też przy skakaniu w gumę, którą przyniosła Agnieszka z Lilki Szpilki. Przyznam, że takiej kolorowej gumy jeszcze nie widziałam. Żółta, turkusowa i fioletowa. Piękna. Najważniejsze, że do skakania. Cudownie było powspominać ulubioną zabawę z dzieciństwa. I nie tylko powspominać, ale i poskakać. To było prawdziwe szaleństwo. Dorota ze Slow Cafe przybyła w asyście Emilki z Kaliburka. Było kolorowanie, chusta animacyjna i tworzenie barwnych obrazków z ziarenkami. A Agnieszka nazywana Bańcikową dzielnie próbowała wyczarować dla nas największe piknikowe bańki. Wszystko to w miłej, radosnej atmosferze i przy rozmowach oraz smakołykach na piknikowym stole.
Zapomnieliśmy o wietrze, codziennych troskach i obowiązkach. Jak to się mówi: Mamy odpięły wrotki. Zagrały w zielone. I bardzo dobrze. To był wspaniały dzień. Taki idealny! Cudowny! Życie pokolorowane.
Jednego tylo żałuję. Że nie byłyśmy w komplecie. Zabrakło Asi Omilian, animatorki muzycznych zabaw i autorki książki Kiedy mnie jeszcze nie było na świecie, Oli z Deco Hobby, twórczyni świetnych warsztatów, która chciała wspólnie z nami robić kolorowe zakładki do książek oraz Agnieszki z Ciuciubabki, która nie mogła przybyć, ale była z nami duchem i smakołykami (pyszny kompot Agnieszko! ). Niestety wypadki losowe sprawiły, że w ostatniej chwili musiały zmienić plany.
Myślami była także z nami Gdynia Rodzinna.
Słyszę już od Was głosy, że chciałybyście, aby piknik został powtórzony. Kto wie, może za jakiś czas rzeczywiście to się uda. Wtedy grono współpracujących osób chętnie bym powiększyła. Może tym razem mogłaby być z nami Beata z Cuda i smaki regionu, albo dziewczyny, z którymi miałam okazję się już zetknąć, choć dobrze się jeszcze nie znamy. Mam tu na myśli np. Szast i Prast, Manufakturę słów czy Kulturalne Maluchy.
Cieszy mnie ogromnie, że część z Was przyjechała do mnie komunikacja miejską.
Szkoda mi tych Frajdowiczów, którzy mieli dotrzeć na piknik, ale im się nie udało, choćby np. Mama podbija Trójmiasto.
Może to jest myśl, by to powtórzyć? Ach, miało być na luzie, wesoło, domowo i wiecie co? I było. Marzenia się spełniają. Może więc zamarzę o kolejnym takim pikniku?
Drogie Mamy, to było dla Was. A co dla Tatów na Dzień Taty? Od jakiegoś czasu marzy mi się zorganizowanie wielkiego treningu karate na plaży. 20 lat temu postawiłam nogę na dojo (sali treningowej). Przez osiem lat trenowałam karate shotokan. Przez kolejne lata nie zakładałam kimona. Teraz to gdzieś do mnie wraca. Trenuje jedna z moich córek, pierwszy mój trener organizuje duże wspólne treningi, a chłopaki z jednej sali stworzyli jeden z największych (może największy?) klubów w Trójmieście o nazwie Gokken. I to właśnie z nimi chciałabym zorganizować wielki trening na plaży. Dla Was wszystkich. Co Wy na to? W tym roku mi się to nie uda. Ale za rok? Kto wie? Marzy mi się.
Podczas pikniku zbierane były dary na hospicjum. Oprócz nich dostałam także pieniądze na zakup soków i pampersów potrzebnych w Bursztynowej Przystani. W przyszłym tygodniu zajmę się tym razem z Anią z Siostry Szyją, która była pomysłodawczynią tej akcji i napiszę o pomocy.
Bardzo dziękuję za moc serdeczności, zaangażowanie i za to, że ze mną byliście. Wszystkim! Współorganizatorom i przybyłym Mamom, Babciom, Naniom i Tacie. Cudownie było się z Wami spotkać. Wspaniale! Bardzo, ale to bardzo dziękuję!!!
Zapraszam do galerii zdjęć. To taki "zlepek" tego co aparatami i telefonami uchywiły: Agnieszka Darska, Dorota ze Slow Cafe, Karolina z Makaraki i ja.
P.s. Nieoficjalnie zapraszam Was 13 czerwca o gdzinie 10.00 na spacer po Gdyni pod hasłem Mam marzenie i nie zawaham się je spełnić. Informacje już wkrótce na blogu.