Jaki obłędny płaszcz!!! - tak zabrzmiał jeden z komentarzy na moim prywatnym fejsbukowym profilu po tym, jak dodałam kilka zdjęć własnej osoby wykonanych przez moją Mamę podczas spaceru w Parku Oliwskim. I nie był to jedyny komentarz wyrażający emocje pełne zachwytu. Choć nie jestem blogerką modową i tematu mody nigdy na blogu nie poruszałam pomyślałam, by raz zaszaleć i podzielić się z Wami tym, co udało mi się zupełnie przypadkiem złowić podczas wycieczki do Warszawy.
Czy jestem kobietą, której humor najbardziej na świecie poprawia zakup nowej torebki lub kolejnych par butów? Zdecydowanie nie. Choć jako fanka Carrie Bradshaw jestem w stanie to zrozumieć. Od czasu do czasu lubię włożyć szpilki, jednak najbardziej kocham trampki i kalosze. Do tego najlepiej jeszcze przybrudzone. Nie lubię kupować butów i mam ich niewiele. Pieniądze wolę przeznaczać na kolejne wycieczki lub książki. Sytuacja ma się jednak trochę inaczej gdy w grę wchodzą sukienki lub kapelusze czy inne nakrycia głowy. Skłamałabym zatem mówiąc, że moda zupełnie mnie nie obchodzi. Obchodzi. Z pewnością jednak nie podążanie za nią ślepo. Tu czycha pewne niebezpieczeństwo: można zginąć w modnym tłumie. Uważam, że to co na siebie zakładamy powinno być odzwierciedleniem naszej duszy, odrobinę obnażać to, co tam w niej w środku siedzi. I świetnie kiedy mamy na sobie małe dzieło sztuki. Ale jako kobieta realizująca w biegu zwariowane pomysły i Mama trójki dzieci już wiem, że nie zawsze tak się da. Ileż to razy wrzucam na siebie po prostu jeansy i koszulę, która jest akurat pod ręką, by popędzić po starsze córki do szkoły czy z najmłodszą do piaskownicy. Warto się jednak trochę postarać dla lepszego samopoczucia. Fantastycznie, gdy właśnie pod ręką jest coś wyjątkowego, a już najfantastyczniej, gdy takie cudo kupi się zupełnie tego nie planując, przypadkiem, w trzy minuty, w atrakcyjnej cenie i w dodatku podczas bardzo ciekawej wycieczki. Ja tak lubię najbardziej. 
Tak było w przypadku płaszcza. Gorące dni lipca i wycieczka całą rodziną do Warszawy. Podczas gdy mąż i dwójka dzieci robili zakupy w markecie, ja przycupnęłam z najmłodszym dziecięciem na ławce, by trochę odpocząć po całym dniu zwiedzania miasta. Zupełnie nieświadomie naprzeciwko małego butiku. I nagle zobaczyłam TO. Te cudne kolory. Weszłam do środka, przymierzyłam i już nie chciałam zdjąć. Piękny jesienno-wiosenny płaszcz. Co ważne - szyty w Polsce! Przez firmę Vippi Design. Jest niezwykły, jedyny w swoim rodzaju. Ciepły i do tego bardzo funkcjonalny, gdyż jest dwustronny. Jesienią nosiłam go w wersji czarnej z kolorowym kołnierzem kokardą, dodając gustowny kapelusz. Zobaczcie TU. Teraz ten kołnierz zamieniłam na czarny, by pokazać się światu więcej w wiosennych barwach.
I tak zakupiony przypadkiem płaszcz, został jakby przypadkiem, a zdecydowanie dla zabawy, ciekawie choć nieprofesjonalnie sfotografowany i niechcący gdzieś zrobił niemałe zamieszanie. Czy i tu tak będzie? Hmm, zobaczymy .
Płaszcz rzeczywiście jest obłędny. Cieszę się, że drugiej takiej Danki Ślipy na ulicy nie spotkam. 
P.s. I jeszcze jeden szczegół. Na zdjęciu jest też bawełniana torba z Jankiem i Marysią, którą kupiłam podczas zimowej wycieczki do Warszawy w Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. Moja ulubiona. Ach ta stolica...
