Po piątkowych nartach sobota upływała nam powili, miło, domowo. A zaczęła się, powiedziałabym, wręcz wyśmienicie. Jako że zostały nam z Przywidza kanapki z chleba żytniego z szynką, to, mając wpojone od dziecka, że nic nie może się zmarnować, „bo jedzenia się nie wyrzuca”, postanowiłam zrobić z nich zapiekanki na śniadanie. Położyłam jeszcze ser gouda, mozzarellę i obsypałam oregano (w wersji dla dorosłych, dla dzieciaków dodatkiem był już tylko ketchup ) i zapiekłam. Palce lizać! Wszyscy od rana mieliśmy dobre humory. Potem była osiedlowa górka i sanki zakończone w domu pomidorówką (w ferie się dotleniamy, takie było postanowienie!).
Jaki miał być finał takiego wesołego dnia? Wpadłam na pomysł, by spełnić kolejne moje marzenie. A była nim prawdziwie hazardowa rozgrywka. Gra w Monopol. Ale nie byle jaka gra! Rodem niczym z Las Vegas! A do takiej oczywiście trzeba się odpowiednio przygotować. Rozstawiliśmy stół kuchenny dokładnie na środku pod lampą, misternie ustawiliśmy 4 miejsca siedzące (skład grających: tata, mama, prawie ośmiolatka i sześciolatka, roczna spała już w najlepsze!), tata bankier rozłożył bank. Musiały być jeszcze smakowite, ślicznie podane przekąski. Tym razem upiekłyśmy z dziewczynkami drożdżówki. Takich to w Las Vegas z pewnością nie mają!
I zaczęła się gra. Wyjątkowa. Znów było zwyczajnie niezwyczjanie! A wymagało to tylko odrobinę wysiłku. FRAJDA była wielka. I choć dwóch graczy gdzieś w trakcie zasnęło, to udało się tę partię zwycięsko zakończyć jednej z moich córek. A Wy jakie macie ulubione gry planszowe? A może wolicie karty? Sciagnijcie z półki ulubioną grę i grajcie! Drodzy Frajdowicze, jeśli Wasze dzieci są zbyt małe na gry planszowe, to po położeniu ich spać sami, we dwójkę, czy może w większym dorosłym gronie spróbujcie rozprawić się z jakąś planszówką. Zanim przyszły na świat moje córeczki nałogowo grałam z mężem w Scrabble. A będąc w ciąży nałogowo też wygrywałam! Jak to mówią „co dwie głowy to nie jedna” .
Skoro zrobiło się nam tak hazardowo to pomyślałam, by w serii Co Czytamy na Dobranoc przedstawić Wam książki, które od jakiegoś czasu moje starsze córki nałogowo czytają. A my wraz z nimi, bo to najlepsze kryminały dziecięce jakie znam. Mam na myśli przygody Lassego i Mai, którzy prowadzą biuro detektywistyczne. Niczego się nie boją i rozwiążą każdą zagadkę. A tych jest wiele. Kolejne z serii przygód skrywają nowe tajemnice. Ktoś porywa psy, w sklepie jubilerskim znikają diamenty, a w sklepie za rogiem ktoś zapłacił fałszywkami. Czytamy je z wypiekami na twarzy i robimy zakłady, kto okaże się przestępcą. A finał zazwyczaj jest bardzo zaskakujący. Przed nami wieczór z „Tajemnicą pociągu”. Dodam jeszcze, że to literatura szwedzka, a to przecież jedna z najlepszych w kategorii „dziecięca”. Autorami są Martin Widmark i Helena Willis. Polecamy!
Ciekawostką jest to, że na podstawie książki „Tajemnica kina” powstało przedstawienie w Teatrze Miniatura o tym samym tytule. Osobiście go nie widziałam, ale moje córki były na nim wraz ze swoimi klasami. Wróciły zachwycone. Najbliższy spektakl grają 29 stycznia. Sprawdźcie, może uda się Wam jeszcze dostać bilety. Będę wkrótce w Miniaturze , dowiem się co i jak.
Bawcie się świetnie.