Podróże to nie tylko zwiedzanie, poznawanie historii nowych miejsc, ich smaków i ludzi, ale także zwykła, beztroska zabawa. Gdzie zatem w Wiedniu jest to o czym marzy każdy maluch? Gdzie można poszaleć, podnieść adrenalinę, świetnie się pobawić? Okazuje się, że jest tam takie miejsce. Nawet sporych rozmiarów. Nazywa się Prater.
Prater, czyli dawne dworskie tereny łowieckie, to dziś bardzo głośna dzielnica rozrywki znajdująca się na północny wschód od Ringu, po drugiej stronie Kanału Dunajskiego. Zajmuje prawie połowę wyspy na Dunaju - z jednej strony ogranicza ją kanał, z drugiej koryto rzeki. Miejsce to szerokiej publiczności zostało udostępnione dopiero w 1766 roku dekretem cesarza Józefa II i od tego czasu stało się ulubionym miejscem podmiejskich wypadów. Dziś są tu: wesołe miasteczko, stadion, basen kąpielowy, pola golfowe, tor wyścigów konnych, muzeum Prateru, planetarium i restauracje. W kilku słowach jest to idealne miejsce na aktywny wypoczynek.
Po kilku dniach spędzonych przez nas w tym eleganckim mieście Wiedniu jakże wiele wyobrażałam sobie na temat wesołego miasteczka Volksprater, do którego tak bardzo pragnęły pójść moje dzieci. Zdawało mi się, że to miejsce będzie w pewnym sensie kontynuacją tej elegancji, sztuki czy muzyki, tylko że w wydaniu rozrywkowym. Odwiedziny na Praterze zostawiliśmy sobie na koniec pobytu, na ostatnie popołudnie. Przy samym wejściu zobaczyłam wielką karuzelę - dawniej marzenie każdego dziecka, gdzieś jakby w tle usłyszałam muzykę klasyczną, w dalszym planie oczom ukazało się Riesenard, czyli wizytówka miejsca - wielkie diabelskie koło pochodzące z 1896 roku z wagonikami przypominającymi tramwaje (tylko część z nich jest oryginalna), poruszające się bardzo wolno, co pozwala cieszyć się panoramą Wiednia z lotu ptaka. A cóż dalej? Szybko się rozczarowałam. Okazało się, że to coś pomiędzy dobrym parkiem rozrywki a kiepskim wesołym miasteczkiem jakie niestety często można jeszcze spotkać w Polsce. Ten park nie był spójny. Wyglądało na to, że każda pojedyncza atrakcja, karuzele, gokarty, kolejki górskie i inne miały swojego właściciela. A że każdemu z nich z pewnością bardzo zależało na klientach, to pracownicy nawoływali, zapraszali do siebie, co bardzo psuło atmosferę tego miejsca. Psuła ją także koszmarna muzyka. Dudniące "umc umc", każde na inną nutę fundowane przez kolejnego pracownika kolejnej atrakcji. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to miejsce zasługuje raczej na miano dość odpustowej rozrywki. Jako miłośniczka parków rozrywki Volksprater otrzymuje ode mnie słabą notę. Trochę lepszą wystawiłyby moje dzieci, bo moja niska ocena nie zmieni faktu, że ogólnie spędziliśmy tam miło czas. Gdy się bardzo chce można tam zasmakować adrenaliny, dobrze się bawić. Czego i Wam oczywiście życzę.
Wejście na teren wesołego miasteczka jest bezpłatne, natomiast płaci się za każdą atrakcję, z której chce się skorzystać. Koszt jednego przejazdu to około 2,50 €. Dwie godziny wystarczą, by nacieszyć się tym miejscem. Może właśnie dlatego w przewodnikach jest napisane, by to miejsce odwiedzić najlepiej albo wcześnie rano, albo późnym popołudniem. Szczegóły znajdziecie także na www.prater.at
Może zainteresują Was też wpisy:
Jak przygotowałam sie do wyjazdu do Austrii
Wiedeń z dzieckiem w 7 odsłonach - cz.I - KILKA PORAD PRAKTYCZNYCH
Wiedeń z dzieckiem w 7 odsłonach - cz.II - ŚLADAMI HABSBURGÓW
Wiedeń z dzieckiem w 7 odsłonach - cz. III - ŚLADAMI MUZYKI
Wiedeń z dzieckiem w 7 odsłonach - cz. IV - SŁODKI WIEDEŃ
Literatura:
Paweł Wroński, Austria. Praktyczny przewodnik, Wydawnictwo Pascal Spółka z o. o. ISBN 978-83-7642-138-4
Gretel Beer, Rosemary Bircz, Caroline Bugler, Deirdre Coffey, fred Mawer, Wiedeń, Przewodniki Wiedzy i Życia, Hachette Polska sp. z o.o. ISBN 978-83-7739-937-8