Jak spędziliście ostatni weekend? Słodko leniuchując i odpoczywając w domowym zaciszu, czy na wojażach w terenie? O spokojnym weekendzie zdecydowanie marzył mój mąż, ale nie ja. W ostatnią sobotę i niedzielę wyjątkowo dużo się działo, więc ani ja ani moje dzieci nie mogliśmy tego przegapić. Jedyny męski osobnik naszej rodziny nie miał wyjścia. Musiał wycierać chodniki…
Sobotę zaczęliśmy od długo oczekiwanego przez nasze dzieci wypadu do gdyńskiego Experymentu. O tym dokładniej będzie jednak w innym poście. Po południu zjedliśmy obiad i po krótkim odpoczynku wybraliśmy się na długo wyczekiwany przeze mnie Festiwal Narracje w Gdańsku. Taka już jest ze mnie festiwalowa dziewczyna, czy to festiwal piosenki, filmów, teatrów czy jakikolwiek inny – ja muszę tam być. I w miarę możliwości ciągam tam ze sobą dzieci. Tym razem nadarzyła się okazja, by zobaczyć coś zupełnie innego. Instalacje, interwencje w przestrzeń publiczną – dźwiękowe, zapachowe i inne, sztuka jakiej nie mieliśmy jeszcze okazji zobaczyć. Jako, że z rana było dosyć wietrznie, deszczowo, ogólnie chłodno, postanowiłam przyodziać odpowiednio całą moja rodzinę. Przygotowaliśmy się na najgorsze, choć wierzyłam, że wieczorem pogoda się poprawi. Zdradzę Wam pewną tajemnicę. Zawsze gdy planuję swój udział w plenerowych imprezach nigdy nie sprawdzam prognozy pogody. Po prostu uznaję, że skoro ja zamierzam tam być, to pogoda musi być ładna. Prawie we wszystkich przypadkach tak się właśnie stało!
I tym razem wieczorna aura mile nas zaskoczyła. O 17.30 wg programu pod Instytutem Kultury Miejskiej na Długim Targu w Gdańsku miał się rozpocząć 1,5 godzinny spacer dla dzieci i ich rodziców po wybranych festiwalowych instalacjach. Stawiliśmy się o czasie, okutani, ogaceni (jakby to powiedziała pani Kasia, jedna z najlepszych trójmiejskich przewodników ) z wielkim uśmiechem na twarzy, nas pięcioro! Mama, tata i trójka rodzeństwa. I cała reszta rodzin wyglądających tak samo śmiesznie, jakby zaraz miał nadejść wielki atak zimy. A tu niespodzianka! Ciepło, miło, bezwietrznie, bezdeszczowo! Cudownie!
Za chwilę na starcie stawiła się również przesympatyczna pani animatorka z Ole!Collective. Nastąpiło krótkie przywitanie i ruszyliśmy.
Drodzy rodzice, wierzcie mi, że chciałam zrobić rzetelną relację fotograficzną z tej imprezy. Nie do końca było to jednak możliwe. Jakiż zaczął się pęd! Podzieliliśmy się rolami. Ja pchałam wózek (to jedno z moich ulubionych zajęć! ), mąż wziął aparat, gdzieś obok plątała się dwójka starszych dzieci. Jako, że na każdym kolejnym przystanku miały być pytania konkursowe i nagrody, dziewczynki chciały być jak najbliżej pani, popędziły więc na przód „peletonu”. Najmłodsza smerfetka zaczęła mocno płakać i mimo tego, że biegałam z wózkiem jak szalona (tempo naprawdę było szybkie) nie chciała przestać. Starając się ją uspokoić pogubiłam wszystkich bliskich, wierząc jednak, że pewnie gdzieś w tym tłumie są. Tak właściwie wyglądała reszta spaceru. Co chwilę się to gubiliśmy to odnajdywaliśmy. Zdjęcia robiliśmy także w pędzie .Mimo tego było wspaniale! Cóż, taki urok takich właśnie spacerów. Do tego widzieliśmy i przeżyliśmy wiele. Tegoroczne Narracje pod tytułem „Odkrywanie zachwyca. Targowiska, spotkania, wspomnienia” objęły Wyspę Spichrzów, Ołowiankę i Długie Ogrody. To właśnie tam, między ulicami, na ścianach kamienic i w innych zakamarkach tych niezwykłych miejsc zaskakiwały nas kolejne interwencje w przestrzeń publiczną. Miały one nawiązywać tematycznie do targowiska, który zajmował przez wieki teren Długich Ogrodów. Obeszliśmy 8 punktów. Na wstępie feerią barw zaskoczył nas krótki filmik z Nowej Zelandii wyświetlony na fasadzie Hotelu Gdańsk. Dzieci miały za zadanie odpowiedzieć m.in. na takie pytanie: „Jakie znacie zwierzęta występujące właśnie w Nowej Zelandii”. To była ciekawa pogadanka.W tym momencie też zasnęła na dobre nasza najmłodsza smerfetka (nie ukrywam, że bardzo mnie to ucieszyło).
Maszerując (pędząc ) do następnej instalacji urzekły nas takie widoki:
Dalej nasze oczy cieszył obraz z wizerunkiem obcokrajowca spożywającego owoce morza, pod siecią sznurów rozwieszonych na jednej z ulic pomiędzy kamienicami bawiliśmy się w głuchy telefon.
Kolejną, najciekawszą wg moich dziewczyn instalacją była praca Katarzyny Malejki i Tomasza Wlaźlaka pod tytułem „Jaka piękna katastrofa” nawiązująca do serii podpaleń starej rzeźni. Tak, zdecydowanie ona wywołała największe emocje. Widok zniszczonego budynku, głośne dźwięki pożaru i rozstawione kamery, w których można było zobaczyć prawdziwie płonący budynek rzeźni zrobiły furorę.
Ciekawą była również animacja na kolejnym z budynków, ukazująca zsynchronizowany ruch postaci ludzkich, tworzących jakby zielone przestrzenie, ogrody. I również dzieci stworzyły swój podwórkowy ogród, wtykając w ziemię papierowe kwiatki, które dostały od animatorki – przewodniczki. Gdzieś po drodze były jeszcze jakieś zapachy. Zaciekawiły też głośne czarownice wyśpiewujące „ziołowe pieśni”, a wieczorny spacer zakończony został przy filmie z Litwy, gdzie najmłodsi uczestnicy spaceru wymachiwali świecącymi pałeczkami. Na pożegnanie dzieci dostały obiecane nagrody za dobre odpowiedzi.
Wracając do samochodu przeszliśmy się jeszcze parkiem udekorowanym świetlno-wełnianą instalacją.
Kierując się na Długi Targ udało nam się zrobić kilka całkiem miłych fotografii rozświetlonego wieczorową porą Gdańska. Nie wiedziałam, które zdjęcie jest najładniejsze, wybierzcie sami.
Po tegorocznych Narracjach słyszałam różne opinie o tym wydarzeniu. Najczęściej spotykałam się ze stwierdzeniem, że instalacje były słabsze od tych choćby z zeszłego roku. Nie jestem w stanie tego ocenić, bo nie uczestniczyłam w poprzednich edycjach. Nie wiem też, czy wszystkie projekty rzeczywiście nawiązywały do tematu przewodniego Narracji. Jedno jest pewno. Wróciliśmy bardzo zadowoleni. Były emocje, elementy zaskoczenia, dobra zabawa, mili ludzie, spacer na świeżym powietrzu, po prostu bardzo dobra energia! Świetny sposób, by wyciągnąć na miasto jesiennych domatorów. Ja uwielbiam wszelkie akcje takie jak ta! Było warto i jeśli tylko będziemy mieć taką możliwość za rok wybierzemy się tam ponownie! Dzieciaki miały ogromną Frajdę!!! Brawa dla organizatorów!
Gdańsk o tej porze roku i dnia jest wyjątkowo magiczny!
Tak cudnie minęła nam sobota. W niedzielę, oprócz odwiedzin w naszym domu zapowiedzianych gości, wcześniej czekała nas wycieczka do Gdyńskiej Szkoły Filmowej. To był dzień otwarty, gdzie każdy mógł przyjść i zajrzeć w najbardziej tajemnicze i niedostępne na co dzień zakamarki budynku. Wydarzeniu temu towarzyszyły liczne atrakcje, zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Na zewnątrz zaaranżowano plan filmowy.
Do środka szkoły zaprosił nas zabawny Charlie Chaplin . Przechodząc po czerwonym dywanie udaliśmy się do kolejnych sal, w których można było dowiedzieć się jak są montowane filmy, porozmawiać z zawodowymi aktorami, wziąć udział w warsztatach filmowych dla dzieci, przyjrzeć się jak powstaje animacja klasyczna czy zasiąść wygodnie w fotelu dyrektora szkoły trzymając w ręku jedną z najbardziej prestiżowych nagród polskiego kina jaką są Złote Lwy.
Niemałe poruszenie wywołał casting do filmu grozy, oczywiście z odpowiednią wcześniej charakteryzacją.
Ja jednak czekałam na coś najbardziej dla mnie ekscytującego! O godzinie 14.00 miło odbyć się spotkanie z panią Katarzyną Figurą. Marylin Monroe i Monica Belluci to kobiety aktorki, które uwielbiam. W Polsce taką aktorką jest pani Katarzyna Figura. Podziwiam jej ogromny talent i kobiecość. Na to spotkanie nie mogłam się doczekać. Miało się ono odbyć już tuż tuż. Liczyłam na nie bardzo, nawet łudziłam się na wspólne zdjęcie (po tym jak na Festiwalu Filmów w Gdyni udało mi się zrobić pamiątkowe zdjęcie z panem Andrzejem Chyrą ). Krótka rozmowa? To by było coś. Cieszę się, że pani Kasia spośród tylu miejsc w Polsce wybrała na miejsce zamieszkania właśnie Gdynię i Trójmiasto. 14.00 miała być tuż tuż… pani Kasia zjawiła się pod szkołą…
14 miała być tuż tuż…ja przeciskałam się w kolejce do charakteryzacji, córcia chciała mieć piękną ranę na policzku. Pod salą, gdzie miało się odbyć spotkanie zgromadził się już liczny tłum. Ostatecznie córa zrezygnowała ze stania w kolejce, wybiła 14.00, tłum ruszył. Prędko pobiegłam po koleżankę, która stała na zewnątrz budynku, by zakomunikować jej , że już można wchodzić. Biegiem wróciłyśmy na salę i właśnie w tej chwili przed nosem (dosłownie!) ochroniarz zamknął nam drzwi, informując, że jest już komplet widzów i nie może nas wpuścić. Mimo próśb, błagań pan był nieugięty. Cóż… pewnie chciał dobrze wykonać swoją pracę.. Zaprosił nas na kolejne spotkanie o 15.30, niestety ja już nie mogłam sobie na nie pozwolić. Wyszłam na zewnątrz i usłyszłam od znajomych jak to pani Kasia spędziła przed budynkiem szkoły jakieś 15 minut udzielając wywiadu, pozując do zdjęć. Miła, serdeczna pani Kasia. Tylko mnie nie było dane jej zobaczyć. Na pocieszenie dostałam od koleżanki zdjęcia. Dziękuję Ci Paulino!
Pani Kasiu, mam nadzieję, że spotkam panią gdzieś na wakacyjnym spacerze. Witamy panią w Gdyni, najlepszym mieście w Polsce! Tu mieszka się świetnie!
Organizatorom otwartego dnia Gdyńskiej Szkoły Filmowej również gratuluję. Świetna inicjatywa!
Pozdrawiam Was wszystkich!
Pięknie dziękuję za miłe słowa. :-)
Pani Danko, wyglada Pani wspaniale:)