Czerwiec to przyspieszone bicie serca na myśl o zbliżających się wielkimi krokami wakacjach. Ten goniący rytm to także całoroczne zmęczenie przeciągającą się zimą, obowiązkami szkolno-przedszkolnymi, domowymi czy biznesowymi. Ostatnio mocniej odczuwałam to drugie i tym bardziej z utęsknieniem wyczekiwałam choćby jednodniowego wyjazdu. Czy macie może takie miejsce na ziemi, w którym zapominacie o całym świecie, wyciszacie się? Gdzie dzień zaczyna się od śpiewu ptaków, zapachu lasu, promyków słońca próbujących przebić się przez gałęzie drzew, by zajrzeć w okno pokoiku, w którym się właśnie budzicie? Mamy takie miejsce, dlatego też pewnego czerwcowego weekendu postanowiliśmy udać się choć na króciutki wypoczynek na Warmię do Bartołt Wielkich. Była to spontaniczna decyzja, czasem takie właśnie bywają najlepsze.
W Bartołtach, małej wsi na Warmii, bywamy w sezonie letnim raz lub dwa razy w roku. Podróż autem z Gdyni zajmuje około 3 godzin. Dzieci uwielbiają tam jeździć. Gdy starsze córki były malutkie przejazd planowaliśmy wraz z mężem w porze ich drzemki. Teraz jeździmy w porze drzemki trzeciej, najmłodszej latorośli, a dwóm pierwszym córom drogę umilają piosenki w wykonaniu Majki Jeżowskiej i Natalki Kukulskiej. Zazwyczaj podróż mija szybko.
Tam na miejscu zatrzymuje się czas. Zwykle wstajemy rano, leniwie jemy śniadanie, bez pośpiechu, bez planowania, bez myślenia o tym, co jeszcze trzeba załatwić, zrobić. Nocujemy w domku letniskowym nad samym jeziorem, więc codzienną atrakcją jest dla nas spacer do wsi, do „centrum”. I znów leniwie podążamy do celu, zrywając po drodze kwiatki, wrzucając kamyki do pobliskiej rzeczki, czasem pchając wózek dla lalek, czasem wędrując w kaloszach z bukietem polnych maków w dłoni.
Podziwiamy lokalne krajobrazy, wdychamy zapachy, jakże odmienne od tych naszych miejskich, witamy się z serdecznymi mieszkańcami, czasem zamienimy z nimi kilka zdań. Ja uwielbiam za każdym razem odwiedzić urokliwy kościół św. Jakuba Apostoła, wzmiankowany już pod koniec XIV wieku. W takich miejscach zupełnie inaczej postrzegam wiarę chrześcijańską.
Magiczne jest to miejsce. Z każdymi odwiedzinami takie samo, a jednak inne. A może to my się tak zmieniamy? Obowiązkowo wstępujemy do lokalnego wiejskiego sklepu na lody, zasiadamy potem na ławeczce przed budynkiem, by nacieszyć się ich smakiem. Oczywiście są one zupełnie inne niż te nasze gdyńskie.
Bartołty Wielkie to mała wieś, a jednak zapisała się w pamięci szerszej publiczności. Tu ciekawostka dla mam: na szkolnym budynku odciśnięto dłonie na potrzeby filmu „Dwie Miłości”, do którego to zdjęcia były kręcone właśnie w tym miejscu.
Po południu spędzamy czas nad jeziorem. Jedni drzemią, inni rozwiązują zgadywanki, albo biegają po czystej zieloniutkiej trawie, jeszcze inni spędzają czas na rozmowach. Jedyna rzecz, jaka trochę przeszkadza to komary, ale jest to przecież nieodłączny element pobytu nad słodką wodą. Ach, a wieczorem podziwiamy mistyczne zachody słońca! Dzieciaki są brudne i przeszczęśliwe no i oczywiście mają wielką frajdę. Zawsze żal odjeżdżać …
My odwiedzamy tam rodzinę, ale wiem, że są tam domki, które można wynająć. Dowiem się co i jak. Proszę o kontakt na info@frajdanadmorzem.pl Pozdrawiam. :-)
Czy w tej wsi wynajmujecie jakiś domek/kwaterę? Miałam przyjemność tam być przez chwilę i faktycznie to bardzo przyjemna miejsce. Chętnie poznałabym namiary na jakąś miejsce do zatrzymania się na dłużej :)