Tak się wspaniale złożyło, że jakieś dwa lata temu miałam okazję poznać fantastyczną osobę, jaką jest Ewa. Ewa druhna, Ewa nauczycielka, a w tej chwili też Ewa przewodnik trójmiejski. Barwna postać, pełna ciekawych pomysłów. Jako ta stojąca na czele 35 Gdyńskiej Drużyny Harcerskiej, przed laty miała pod swoimi skrzydłami małe zuchy. Wraz ze swoją drugą połówką i jednocześnie druhem 35 GDH, Andrzejem, oprócz zbiórek, obozów i wszystkich innych aktywności, które wiążą się z prowadzeniem harcerskiej grupy, organizowała rajdy. Przez lata wiele się zmieniło, zuchy podrosły, ale tradycja rajdów pozostała. I choć z pewnością wyglądają one teraz troszkę inaczej, to stanowią wciąż niesamowitą FRAJDĘ, tym bardziej, że uczestniczy w nich już kolejne pokolenie młodych piechurów. Zrobiło mi się niezmiernie miło, kiedy rok temu wraz z całą moją rodzinką zostałam przez Ewę zaproszona na wzięcie udziału w tym wydarzeniu. Z różnych powodów nie mogłam wtedy uczestniczyć w całym rajdzie. W tym roku nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności.
Rajd Skrzyp odbywa się zawsze w pierwszy weekend października. W tym roku odbył się już po raz trzynasty! Muszę przyznać, że była to bardzo szczęśliwa liczba. Najważniejsze było to, by dopisała pogoda. I szczęśliwie tak się stało! Ale od początku. Gdy tylko otrzymałam następującą informację: „..start trasy rodzinnej w sobotę 05 października z pętli na Pustkach Cisowskich o godz.11.00. Start trasy Asów w sobotę 05 października o godz.9.00. Zbiórka Asów na parkingu Castoramy przy dworcu w Rumii/o godz.9.00…” solidnie się przygotowałam, jak na przewodnika wycieczek przystało. Do plecaka zapakowałam suchy prowiant, płaszcze przeciwdeszczowe, mini zestaw pierwszej pomocy, aparat fotograficzny i wraz z dwiema starszymi córkami (7 i 6 lat) udałam się w Gdyni - Dąbrowie na przystanek lini trolejbusowej 27. Dumna z siebie, że zaplanowałam podróż tak, by być na starcie trasy rodzinnej idealnie na czas, spokojnie jechałam ucinając sobie z dziećmi miłe autobusowo- trolejbusowe pogawędki. I tak szczęśliwie zajechałam do…Cisowej! O rany! Cóż za pomyłka! Co teraz? Jak ja nie lubię się spóźniać! Jedyne co pozostało to wsiąść w taksówkę i pędzić do czekającej ekipy. Na szczęście nie byliśmy jedyne, które nie dojechały na czas. Około godziny 11.15 usłyszałam głośne: „…w dwuszeregu frontem do mnie zbiórka!..”. Jak cudnie! Przypomniały mi się czasy mojego „podstawówkowego” harcerstwa. Zameldowałam ekipę Frajdy nad morzem. Parę minut później ruszyliśmy około 7 kilometrową trasą przez Trójmiejski Park Krajobrazowy do Łężyc, a dokładnie do Stajni Pomerania, w której czekała na nas wynajęta wiata.
Trasy przygotował Andrzej. Trudniejszą ruszyło kilku odważnych asów, trasą rodzinną ruszyli wszyscy pozostałi, mniej więcj 35/40 osób, w tym dużo dzieci. I takich całkiem maleńskich w wózeczkach i już trochę straszych kilku, czy kilkunastoletnich. Na samym początku zostały ogłoszone konkursy na najciekawszy okaz grzyba i najpiękniejszy bukiet, więc nikt po drodze się nie nudził. Dzieciaki z ochotą biegały dróżkami leśnymi, zaglądając w różne zakamrki, by uzbierać co trzeba i stanąć na podium. Z dumą pokazywały co lepsze okazy. Mnie trafiło się „dźwiganie” niezwykle okazałego kawałka kory z drzewa, która zalegając już pewnie trochę na trawie zdążyła się fantazyjnie powyginać. Czy było warto? O tym za chwilę.
Malownicza droga sprzyjała rozmowom, nawiązywaniu nowych znajomości. Kanapki jedzone na świeżym powietrzu jeszcze lepiej smakowały. Oprócz grzybów, czy elementów bukietów znaleźliśmy jeszcze inne skarby.
Po około 2,5 godzinie dotarliśmy na miejsce. Tam też dotarła autem reszta ekipy Frajdy nad morzem: mój mąż i najmłodsza, 8-miesięczna wówczas smerfetka oraz dodatkowy prowiant. Stajnia Pomerania we wsi Łężyce znajdującej się niedaleko Gdyni ma w posiadaniu świetną wiatą, w której można zorganizować różne imprezy. Wynajem wiaty przy takiej ilości osób to na jednego uczestnika niewielki koszt. Miejsce to dysponuje paleniskiem, grillem, dużymi ławami, podłączeniem do prądu, toaletą, placem zabaw dla dzieci (trampolina, huśtawki, zjeżdżalnia, drewniany domek). Wszystko to w otoczeniu lasu i pięknych koni.
Po tak długim spacerze wydawałoby się, że dzieci będą zmęczone. Nic bardziej mylnego. Były jak nakręcone. Bawiły się, biegały, skakały. W tym czasie dorośli przygotowali istną ucztę. Była to impreza „składkowa”. Każdy coś przyniósł na „wpisowe”. Najlepsze były kiełbaski z ogniska! HHHmm, jak to smakuje, gdy spożywa się takie cuda raz na kilka lat. :-) Wspaniała uczta! Sałatki, domowe ciasta i inne smakołyki.
Gdy napełniliśmy trochę brzuchy przyszedł czas na zabawy i rozstrzygnięcie konkursu. Córcie miały rację. Warto było taszczyć przez pół drogi tę korę. Moje dziewczyny za bukiet zdobyły pierwsze miejsce! Juhu!:-). Cóż to była za radość, a jakie nagrody! Dyplomy i słodkości.
Była też miła niespodzianka dla pań. Męska część ekipy przygotowała konkurs dla płci pięknej – wbijanie gwoździ na czas. Wzięła w nim udział również niewiasta w zaawansowanej ciąży!
Jak już wspomniałam, były wesołe rozmowy, uczta, zabawy na świeżym powietrzu. Ognisko jednak nie może obejść się bez gitary i głośnych śpiewów. Organizatorzy byli przygotowani na medal! Śpiewników nie zabrakło! Cudnie. Jak niewiele trzeba, by spędzić miło czas w przemiłym gronie! Ekipa była świetna i bardzo zaangażowana!
Wy też spróbujcie. Potrzeba odrobinę chęci, dobrego organizatora z właściwą orientacją w terenie, zgranej, wesołej ekipy i ciekawego miejsca na biesiadowanie. Stajnia Pomerania w Łężycach sprawdziła się świetnie. Uwaga, właściciele zapraszają na kuligi! Zima już wkrótce, może warto o tym pomyśleć. Interesujący pomysł na rodzinne spędzanie czasu. Zajrzyjcie na stronę stajni. TU
Ewo i Andrzeju! Dziękujemy! Spędziliśmy z drużyną miłe chwile! Do następnego rajdu!
Fajnie mamuś, mam nadzieje że w przyszłym roku też tam będziemy !!!!
W przyszłym roku też dołączymy :)
Fajnie,że wam się podobało.Dzięki za kawał świetnej,reporterskiej roboty.Z przyjemnością zaliczam was do Skrzypowiczów.Nasz rajd Skrzyp nie jest imprezą zamkniętą.Każdy,kto lubi wędrować i nie jest zgryźliwym smutasem,może do nas dołączyć.Rajd łączy aktywny wypoczynek rodzinny ze spotkaniem przyjaznych,pozytywnie nastawionych ludzi.Osoby lubiące rywalizację oraz intensywne spalanie kalorii,dostają do ręki mapę z zaznaczonymi miejscami,gdzie schowane są elementy łamigłówki/hasła/.Startują indywidualnie lub w małych grupach/max 3 osoby/.Wygrywa ten kto najszybciej znajdzie ukryte punkty i zamelduje się na mecie.Punkty przeważnie schowane są w interesujących miejscach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego/pomniki przyrody,miejsca atrakcyjne widokowo,miejsca pamięci/np.pomnik ofiar pól minowych/.To jest trasa asów bo wymaga umiejętności czytania mapy,posługiwania się kompasem i orientacji w terenie.Trasę rodzinną prowadzi przewodnik.Można na niej beztrosko człapać,zbierać grzyby,psocić,fotografować,plotkować,delektować się pięknem przyrody.Lubimy to!Bardziej skomplikowaną formą takiego spędzania czasu jest nasz obóz rodzinny pod namiotami,ale to już inna bajka.
Chciałabym kiedyś robić tak piękne zdjęcia :)