Frajdowicze! Przyjęłam facebookowe wyzwanie!
Właściwie dlaczego nie? Oto i ono:
„Turystyczne wyzwanie. Kiedy musisz zostać w domu wspominaj najcudowniejsze podróże, które masz za sobą, a za którymi tak tęsknisz. Publikuj przez 7 dni, 7 miejsc, do których jeszcze wrócisz, jak już będzie taka możliwość. Jedno zdjęcie dziennie. Każdego dnia poproś znajomego o podjęcie wyzwania. Promujmy turystykę”.
Za wyzwanie dziękuję Vojaga. Przyjęłam je, jednak postanowiłam zrobić je trochę inaczej, po swojemu. O wyzwaniu na Fb Frajdy nad morzem poinformowałam 18 maja, czyli w Międzynarodowy Dzień Muzeów! Frajda kocha muzea, każdy Frajdowicz to wie! Zatem w kolejnych dniach, nie codziennie, co dwa, trzy dni, postanowiłam zabrać czytelników do muzeów, które są na liście:
Podoba się Wam pomysł? Ja jestem nim bardzo podekscytowana!
Cykl na FB już się ropoczął. Zastanawiałam się od czego zacząć, od którego miejsca. Decyzja nie była łatwa, gdyż w ciągu kilkunastu już lat naszych wspólnych, rodzinnych podróży odwiedziliśmy mnóstwo wspaniałych muzeów. Po wielkiej rodzinnej burzy mózgów, stworzyłam listę 20 takich miejsc. Jak je upchnąć w ciągu siedmiu dni, w siedmiu wpisach? A może wyzwanie rozciągnąć na dłużej? Które muzea ostatecznie wybrać? Jesteście ciekawi gdzie wspólnie zajrzymy? Zaglądajcie tu na bloga i na FB Frajdy. Rozkręcam się!
W pierwszym odcinku zaprosiłam wszystkich do Wiednia. Przewędrowaliśmy przez muzea śladami Habsburgów. O wymienionych przeze mnie miejscach przeczytacie TUTAJ. O Wiedniu pisałam już bardzo dużo na blogu, zostawiając dla Was mnóstwo inspiracji.
Drugi dzień wyzwania. Gdzie pojedziemy? Dziś chciałam opisać tu zupełnie inne miejsce. Ale w ostatniej chwili zmieniłam plany. Dlaczego? 26 maja to Dzień Mamy. W takim dniu warto robić sobie małe przyjemności, by poczuć się wyjątkowo, pięknie, dobrze, szczególnie sama ze sobą. O chwilę dobroci tylko dla siebie dziś, w zaistniałej sytuacji, przy zdalnej edukacji dzieci, bardzo trudno. A taką miałam za sprawą wspaniałego muzeum, kiedy dwa lata temu odwiedziłam Paryż. I właśnie dlatego dziś się tym z Wami podzielę. To był wyjazd w celach służbowych, tylko z mężem, bez dzieci. Paryż odwiedzam od 10 lat co jakiś czas i podczas każdego z pobytów odkrywam coś nowego w tym pięknym mieście. Tym razem zupełnie przypadkiem dowiedziałam się o Muzeum Yves Saint Laurent. Mając kilka godzin tylko dla siebie, wędrując samotnie po Paryżu, zasiadłam w jednej z paryskich kawiarni, by odpocząć i przez chwilę podelektować się słodką przekąską i herbatą. Właśnie wtedy ujrzałam drogowskaz z napisem: Musée Yves Saint Laurent. To co się dalej wydarzyło, to już był impuls. Wstałam i ruszyłam prosto do niego. Był marzec. W Polsce spadły śniegi i wciąż panował ziąb, który już się mocno przykrzył, a tu w powietrzu było czuć wiosnę. Korzystając z okazji na kilka dni pożegnałam zimową kurtkę. Przyodziana w lżejszy, czarny płaszcz, ulubiony czarny kapelusz i otulona szalem w kratkę, w sukience i czarnych botkach niemalże frunęłam po mieście. Także i w tym momencie lekkim, ale pewnym krokiem podążałam do celu. Zaciekawiona, głodna wrażeń, podekscytowana! Nagle w drodze ukłonił mi się elegancki Francuz, witając mnie z uśmiechem głośnym: Bonjour madame. Ach co to było za uczucie! To było jak kadr z najlepszego, paryskiego filmu! Takich chwil się nie zapomina! Poczułam się niezwykle kobieco i pięknie. Wspaniały wstęp do zwiedzania tego muzeum. Za chwilę byłam już na miejscu.
Musée Yves Saint Laurent Paris od października 2017 roku mieści się w kamienicy przy 5 avenue Marceau, w której przez lata tworzył jednej z najbardziej znanych projektantów mody na świecie - Yves Saint Laurent. Powstanie paryskiego muzeum, jak i muzeum w Marakeszu jest osobistą zasługą wieloletniego partnera projektanta, Pierre’a Bergé, który niestety nie doczekał ich otwarcia.
Od samego progu miejsce przenosi w inny świat - świat sztuki, mody, stylu, elegancji oraz luksusu i jest swoistym hołdem złożonym dla artysty. To tu, oglądając filmy, można poznać drogę jego kariery i poznać życie osobiste. To tu można przyjrzeć się w bliska przebogatym zbiorom domu mody. Ekspozycja, wspaniale podzielona na etapy twórczości artysty, na różne rodzaje wpływów na jego prace, w tym np. egzotycznych kultur, działa na wyobraźnię, pozwala poznać projektanta i go zrozumieć. Urzekają projekty, szkice z dobranymi tkaninami, fotografie, obrazy oraz oczywiście gotowe już kreacje i biżuteria. Jest i doskonale znana sukienka Mondrian inspirowana słynnym obrazem malarza czy kobiecy smoking, doskonale pasujący do stylu władczych kobiet. Mówi się, że Chanel dała kobietom wolność, a Yves Saint Laurent dał im siłę. Tak się właśnie poczułam, zwiedzając wystawę. Silna i bardzo kobieca.
Najbardziej jednak zachwycił mnie pokój z olbrzymim biurkiem projektanta. Jego codzienne miejsce pracy twórczej. Na biurku i w jego otoczeniu dostrzec można nie tylko materiały, które wykorzystywał, ale także wiele osobistych przedmiotów, które go określają. Zdjęcia, książki, figurki, notatki, portrety, bukiety zaostrzonych ołówków, a nawet okulary. Ma się trochę wrażenie, że wpadło się do projektanta z wizytą, a on za chwilę wróci do biura. Wyszedł na lunch i wróci. To miejsce jest bardzo inspirujące. Przyprawiające o dreszcze. Absolutnie wspaniałe.
Niezwykłe przeżycie, cudowne wspomnienie, chwila, której życzę każdej kobiecie i wielkie marzenie, by wrócić. Tym razem z córkami.
W muzeum znajduje się sklepik, w którym można zakupić różnego rodzaju pamiątki. Książki, zdjęcia, poszewki na poduszki itp. Zakupiłam książkę o artyście, której okładka bardzo zainspirowała mnie do pewnej sesji zdjęciowej. Jakiej? Przeczytajcie i zobaczcie tu: Magia obiektywu.
Wspaniałego wieczoru drogie MAMY! TEJ chwili przyjemności, wymarzonej, wyczekanej. <3
Zapraszam do galerii zdjęć.