W mojej wczorajszej relacji z filmu Kopciuszek napisałam Wam o tym, jak to cudownie mieć dzieci i dzięki temu móc w dużej ilości czytać dziecięcą literaturę, bezkarnie oglądać bajki, filmy familijne wcale nie musząc się z tego nikomu tłumaczyć. Tu dodałabym jeszcze, jak to cudnie podróżować śladami bohaterów z baśni, opowiadań, legend czy kolorowych …animacji. Tym bardziej, jeśli taka podróż to sentymentalny powrót do przeszłości. A taką miałam okazję odbyć z całą moja szaloną rodziną tuż przed Świętami Wielkanocnymi. Udało nam się zajrzeć i to na całkiem długo do Muzeum Animacji Se-ma-for w Łodzi.
Chwilę po wejściu okazało się, że wizyta w muzeum to nie tylko powrót do przeszłości, tak jak to sobie wyobrażałam. Ależ chciało mi się skakać z radości, gdy zobaczyłam dużą część scenografii do filmu Piotruś i Wilk, od kilku lat jakże uwielbianego przeze mnie i moje starsze córki, a należącego do zupełnie nowych animacji. Cieszyłam się nie tylko ja, Smerfetki też oszalały.
W przedświąteczny weekend zapakowaliśmy się całą piątką do auta i ruszyliśmy do Łodzi, by odwiedzić ukochaną babcię i ciocię. To oczywiście nie była nasza pierwsza wizyta w tym intrygującym mieście, ale pierwsza podczas której ja uparłam się, by oprócz rodzinnych spotkań zobaczyć coś więcej niż ulicę Piotrkowską, Ogród Zoologiczny (urzekający zresztą, polecam!) czy Manufakturę.
Wybór padł na Misia Uszatka. Misia z klapniętym uszkiem lewym czy prawym? Jak myślicie?
Muzeum Animacji Se-ma-for znajduje się w szalenie ciekawym miejscu. Okolica dość industrialna. Już samo wejście na teren „zakładu” przez tajemniczą portiernię, co wcale nie było dla nas takie oczywiste, powoduje, że chce się więcej i więcej.
Dotarliśmy na miejsce.
Tu kilka praktycznych rad:
Rozpoczęliśmy zwiedzanie w składzie: Mama, Tata i trójka rodzeństwa – 9, 7,5 i 2 lata.
W kinie widzieliśmy „Mokrą Bajeczkę”. Miła, powiedziałabym wodno-szuwarkowa, nawiązująca tematyką do Wielkanocy, choć nie podbiła czterech z pięciu naszych serc. Natomiast moja najmłodsza Smerfetka obejrzała ją z wielkim zaciekawieniem.
Następnie naszą grupę (około 12 osób) przejęła miła pani przewodnik. Zaczęło się od podróży w przeszłość, a skończyło na współczesności. W jednej całkiem sporej sali na przykładzie filmów stworzonych przez szereg lat w studiu Se-ma-for dowiecie się Jak powstają lalki, jak powstają i jakie są rodzaje animacji, czym jest postprodukcja i jak się realizuje montaż czy udźwiękowienie, zobaczycie plan zdjęciowy, scenografie i rodzaje sprzętu filmowego. To muzeum to zbiór lalek, rysunków, zdjęć, rekwizytów i filmów. Niesamowite, bo w jednej chwili myślami byłam przy ukochanym Misiu Uszatku, Misiu Coralgolu, Małym pingwinie Pik Pok, czy Kolorowym świecie Pacyka, ale za chwilę przy szkicach Leonarda Da Vinci, filmie Hugo i jego wynalazek czy (tu też jestem zaskoczona) niemych filmach z Charlie Chaplinem w roli głównej. Jak się okazało to świetna podróż w świat techniki. Najwięcej jednak moje myśli były przy Piotrusiu i Wilku i gdy zobaczyłam tę wspaniałą scenografię to nie mogłam uwierzyć, że stoję tuż obok czegoś tak doskonałego. I tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że Oscar za Najlepszy Krótkometrażowy Film Animowany był jak najbardziej zasłużony. Jeśli nie widzieliście tego majstersztyku na podstawie muzyki do baletu Sergiusza Prokofiewa to koniecznie nadróbcie zaległości. To piękna, wzruszająca opowieść. My za to musimy nadrobić zaległości w temacie Parauszka, Danny Boy’a czy Ichthys.
No dobrze. Zdradzę Wam jeszcze kilka tajemnic, podzielę się częścią tego co usłyszałam w muzeum:
Niezwykłe prawda? A to tylko mała część nowinek z tego zaczarowanego miejsca. Ja zrobiłam sobie notatki, ale wcale nie musiałam. Moje Smerfetki wyszły z Muzeum zachwycone i to co tu przeczytaliście one doskonale do dziś pamiętają. No może z wyjątkiem najmłodszej. Największym newsowym hitem są zdecydowanie 24 zdjęcia na 1 sekundę filmu. Zresztą przekonajcie się sami. Oto moja zapowiadana na FB niespodzianka. Relacja moich dziewczynek z wizyty w Se-ma-forze.:
Matylda Ślipy, 9 lat, typ naukowca. To już całkiem poważna relacja .
Opowiem o muzeum SE-MA-FOR, ale najpierw wytłumaczę co to za miejsce. Znajduje się w Łodzi, można tam oglądać jak powstają bajki, filmy animowane. No to jak już to powiedziałam, zacznę pisać co tam było, jak to wyglądało i oczywiście moje wrażenia. Na początku kupiliśmy bilety (nie było długiej kolejki). Potem czekaliśmy bardzo krótko na przewodnika, który zaprowadził nas do małej, ciemnej sali z dużym ekranem. To było mini kino. Usiedliśmy w fotelach i rozpoczął się film. Moje wrażenia z filmu – nie bardzo mi się spodobał, „Piotruś i Wilk” był o wiele lepszy . Kiedy bajka się skończyła wyszliśmy. Wtedy zaczęło się zwiedzanie! Widzieliśmy oryginalne scenografie, które były używane do powstawania bajek, kamery bardzo stare no i jak robi się bohaterów. Dowiedziałam się, że tak naprawdę w pierwszym odcinku Miś Uszatek miał klapnięte uszko prawe, a potem ktoś się pomylił i zrobił lewe uszko klapnięte, no i tak już zostało. Do kręcenia bajki „Miś Uszatek” było bardzo dużo lalek, dlatego, że nie zmieniano im ubranek. W takich jakich zostały zrobione takie zostawały. I że 1 sekunda filmu to 24 zdjęcia. A jednego dnia można zrobić tylko 5 sekund filmu. Na koniec była super niespodzianka! Mogliśmy nakręcić własną sekundę! Przewodnik powiedział, że mamy ruszać się wolno, a potem musieliśmy podać e-maile. Bo pani chciała nam to wysłać. Jednym słowem było super!!!
Relacja mojej średniej Smerfetki (7,5 roku) spisana przeze mnie na kolanie. Łapałam w locie jej szybkie słowa, bo ta cudna istotka zawsze gdzieś pędzi do zabawy.
Było fajnie. Nie wiedziałam, że 1 sekunda filmu to aż 24 zdjęcia. Widziałam postacie z bajek, których nie znałam, a znali je rodzice. Super było!
A oto relacja mojej dwuletniej, niewiele jeszcze mówiącej Smerfetki, która gdy coś zwiedzamy zawsze mówi:
WOW!
Tak było i tym razem.
Każdy włożył kawałek siebie w moją relację. Mój mąż jest autorem zdjęć.
Jednak ta 1 sekunda zrobiła największą furorę. Zobaczcie jak dziewczynkom udało się stworzyć swoją własną sekundę filmu TU.
W notatce prasowej, którą otrzymałam od pracowników muzeum przeczytałam następujące zdania:
Se-ma-for Muzeum Animacji to wyjątkowe miejsce na kulturalnej mapie Łodzi, które ma za zadanie promować polską animację, a przede wszystkim niezwykłe produkcje Studia Filmowego Se-ma-for.
Jednym z ważniejszych wyróżnień dla SMA w 2014 roku był Certyfikat przyznany przez Polską Organizację Turystyczną za Najlepszy Produkt Turystyczny 2014 roku. Se-ma-for Muzeum Animacji znalazło się wśród dziesięciu najlepszych kandydatów z całej Polski, m. in wśród Muzeum Powstania Warszawskiego czy Centrum Nauki EXPERYMENT w Gdyni, które otrzymały wspomniany certyfikat.
Skoro tak, to my z Łodzią i Se-ma-forem musimy się bardzo zaprzyjaźnić i zaprosić ich teraz do gdyńskiego Experymentu. Kto wie, może wówczas tam stworzymy ciekawą 1 sekundę filmu? Z kulturą nam przecież do twarzy.
Frajda miała znów wielką FRAJDĘ w Muzeum!
Zapraszam do galerii zdjęć.