Kot w pustym mieszkaniu
Umrzeć - tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać się między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.
Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
I żadnych skoków pisków na początek.
Wisława Szymborska
Prawda, że piękne?
Chcę się podzielić z Wami pewną myślą...
Bardzo lubię odwiedzać cmentarze. Jesienią, zimą, wiosną i latem. Bardzo lubię cmentarze. Za ciszę, za spokój, za możliwość zebrania myśli. Na cmentarze zabieram dzieci. Lubią tam ze mną spacerować. Rozmawiamy, oglądamy nagrobki, czytamy imiona, daty. Często odbywamy takie spacery także podczas naszych podróży. Czasem zapalimy świeczkę. 1 listopada lubimy odwiedzać cmentarze wieczorem. Jest wtedy tak pięknie. Nie jest nam smutno. Uświadamiamy sobie jak ważne jest to, by cieszyć się życiem.
Od jakiegoś czasu, co roku, właśnie 1 listopada robię zupę z dyni i zapraszam najbliższych. Rodziców, rodzeństwo wraz z rodzinami. Rozmawiamy, wspominamy, śmiejemy się. Tak, śmiejemy się. Wesoło nam kiedy moi rodzice wspominają swoich rodziców, dziadków, znajomych, opowiadają zabawne anegdoty. To wspaniałe jak Ci, którzy odeszli żyją w naszych wspomnieniach.
Wspólnie oglądamy Znachora w TVP. Uwielbiam ten film. Moje dzieci też już go dobrze znają. Niesie ze sobą takie ważne, mądre przesłania. Lubimy o tym rozmawiać. Wiecie co? Mój mąż z racji wykonywanego zawodu często odwiedza Wietnam. Ma tam wietnamskich przyjaciół. Wyobraźcie sobie, że kiedy gościł u nich ostatnim razem opowiadali mu o tym, jak to bardzo lubią polski film Znachor. Zacytuję co mówili: jak oni się kochali, jaki on młody i piękny, a ona taka śliczna. Hehe, jakie to zabawne. Miło słyszeć takie rzeczy. Jak dobrze, że nie jestem jedyną uwielbiającą. Jakbym była nie z tej epoki.
Dobrze zatrzymać, się, pomyśleć o życiu, życiu tych co odeszli, swoim własnym i bliskich. I docenić to, że jesteśmy razem tu i teraz, że mamy zdrowie, siebie. Oby to trwało jak najdłużej.
Cieszmy się życiem, cieszmy się sobą nawzajem, cieszmy się chwilą. W zgodzie, radości, spokoju.
Frajdowicze, bo to jak w tym wierszu Brzechwy…
Moi drodzy, po co kłótnie,
Po co wasze swary głupie,
Wnet i tak zginiemy w zupie!