O wyjeździe do Londynu marzyłam już od bardzo długiego czasu. Bardzo długiego. Mniej więcej od połowy cudownych lat 90-tych. Wiele słyszało się wtedy o rodzinie królewskiej, księżnej Dianie i jej synach, bawił do łez Monty Python, ale też i Jaś Fasola, czy Benny Hill, no i któż nie kochał Hugh Granta? Film Cztery wesela i pogrzeb można było oglądać na okrągło. Do dziś mi się nie znudził. Zakochałam się w brytyjskim akcencie, a zwyczaj picia herbaty przeniosłam do swojego domu, gdyż kawy do dziś nie lubię. Zamarzyłam, by odwiedzić Pałac Buckingham, ale w moim życiu działo się wiele innych rzeczy i na to, jak się okazało, musiałam czekać długi czas.
Gdy pojawiły się na świecie moje dziewczynki marzenia o Londynie znów mocno odżyły. Smerfetki ubóstwiały księżniczki, a ja moimi opowieściami o królewskim dworze spowodowałam , że one razem ze mną zaczęły marzyć o odwiedzinach tego miasta. Nasza ochota na wycieczkę wzrosła jeszcze bardziej gdy pewnego dnia Babcia moich Smerfetek przyniosła im do domu zakupiony w Biedronce (już kilka razy pisałam Wam o tym jak to dobrze tam zaglądać, bo można złowić cenne egzemplarze choćby książek podróżniczych) Album Sztuki w naklejkach przygotowany we współpracy z National Gallery w Londynie. Uśmiejecie się, ale ten album niemalże odmienił nasze życie. Przez kilka lat, zwłaszcza gdy za oknem straszyła szarobura polska zima wklejałyśmy naklejki, na których znajdowały się najznakomitsze dzieła sztuki ze zbiorów właśnie słynnej National Gallery w Londynie i myślami przenosiłyśmy się do tego cudownego świata sztuki. Przez kilka lat, bo naklejek było sporo, a przy naklejaniu każdej z nich dużo dyskutowałyśmy. Powtarzałyśmy sobie: kiedyś tam pojedziemy.
Nadszedł ten czas. Wszystkie znaki na niebie mówiły mi, że rok 2014 to idealny moment na rodzinną wycieczkę do Londynu (rodzinną, czyli 2 osoby dorosłe + 3 dzieci w wieku 8,5; 7 i 2 lata). Jak postanowiłam tak zrobiłam.
Oto jak zorganizowałam 5-cio dniowy wypad z dzieciakami do Londynu:
1. LOT +HOTEL
Mniej więcej 1,5 miesiąca przed planowanym wyjazdem zarezerwowałam przelot i hotel. Skorzystałam z oferty WizzTours Lot+Hotel i okazało się to strzałem w dziesiątkę. W mojej rodzinie wcześniej w ten sposób została przetestowana Malta i Rzym, więc ja zaryzykowałam z Londynem. Było warto.
LOT
Dokonując rezerwacji na przelot od razu określiłam ilość zabieranego bagażu. Były to dwie małe walizki. Dodatkowo każdy z nas miał mały bagaż podręczny (dzieci swoje niewielkie plecaczki z drobiazgami). Nie mogłam znaleźć opcji z wózkiem dziecięcym, dlatego w żaden sposób go nie oznaczyłam. Na miejscu okazało się, że wózek możemy zabrać ze sobą do samolotu nie wnosząc za niego żadnych opłat.
Przelot dotyczył trasy Gdańsk – Luton. Dokonując rezerwacji LOT+Hotel można było skorzystać z opcji wykupienia rezerwacji na przejazd autobusem z Luton do Londynu. Z różnych powodów nie skorzystałam z niej. Będąc na miejscu kupiłam bilety na autobus Nationall Express. Za przejazd w dwie strony dla całej naszej rodziny zapłaciłam 50 £. Ta opcja okazała się być tańsza.
Przejazd autobusem trwa od 1,5 godziny do 2 i jest bezpieczny i bardzo komfortowy. Każdy pasażer jest zobowiązany zapiąć pasy. Małe dzieci otrzymują na czas podróży podkładkę.
HOTEL
Planując wyjazd od A do Z przede wszystkim najważniejsze były dla mnie koszty. Musiałam zmieścić się w określonym budżecie i starałam się rozplanować wszystko tak, by zobaczyć w Londynie jak najwięcej nie tracąc przy tym oszałamiającego majątku. Ostatecznie wszystko się udało. Wybierając hotel kierowałam się lokalizacją i ceną. Zdecydowałam się na Wedgewood Hotel w kamienicy wiktoriańskiej.
To świetny hotel dla tych, którym wystarczy czysta łazienka i pościel, wygodne łóżko, ciepły tost i kawa/herbata na dobry początek dnia. W pakiecie dostaje się jeszcze przemiłą (i po części bardzo przystojną! ) obsługę, cichą i spokojną okolicę.
Hotel ten znajduje się w dzielnicy Bayswater. To fantastyczna lokalizacja. Pieszo dotarliśmy m.in. do Portobello Road, Pałacu Kensington, Oxford Street, Royal Albert Hall, Muzeum Historii Naturalnej i innych atrakcji. W dalsze części Londynu przemieszczaliśmy się autobusami lub metrem (stacja metra znajdowała się jakieś 7 minut drogi od hotelu). W opisie hotelu widnieją następujące informacje:
Atrakcje w okolicy
Podane wartości odpowiadają odległości liczonej w linii prostej od hotelu do danego punktu lub atrakcji i mogą nie odzwierciedlać faktycznej odległości dojazdowej.
Odległości podano w przybliżeniu do 0,1 mili lub 0,1 kilometra.
Whiteleys - 0,3 km / 0,2 mi
Electric Cinema - 0,9 km / 0,5 mi
Portobello Road Market - 0,9 km / 0,6 mi
Pałac Kensington - 1 km / 0,6 mi
Kensington Gardens - 1,2 km / 0,8 mi
Holland Park - 1,4 km / 0,9 mi
Ogrody na dachu w Kensington - 1,4 km / 0,9 mi
Pomnik księcia Alberta - 1,7 km / 1 mi
Royal Albert Hall - 1,7 km / 1,1 mi
Hyde Park - 1,8 km / 1,1 mi
Imperial College London - 1,9 km / 1,2 mi
Westfield London - 2,1 km / 1,3 mi
Hyde Park Speakers' Corner - 2,2 km / 1,4 mi
Lord's Cricket Ground - 2,2 km / 1,4 mi
Londyńskie Muzeum Przyrodnicze - 2,2 km / 1,4 mi
Wszystko się zgadza.
2. PODRÓŻOWANIE KOMUNIKACJĄ MIEJSKĄ
Podróżowanie komunikacją miejską po Londynie nie jest tanie. Świetną sprawą jest to, że dzieci do 11 roku życia za przejazdy autobusem i metrem nie płacą. Pozostało się więc nam dorosłym przygotować na takie wycieczkowanie. Przed wyjazdem do Londynu otrzymałam od koleżanki ciekawy link, pod którym znalazłam pełne informacje w tym temacie. Ja nie napiszę tego lepiej, więc dzielę się nim z Wami TU.
My skorzystaliśmy z Oyster Card. Koszt wydania jednej karty to 5£. Każdą z nich doładowaliśmy za 25 £. Wystarczyło na 4 dni podróżowania.
3. CO ZABRAŁAM ZE SOBĄ W PODRÓŻ
W tę podróż zabrałam ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy. Kilka zmian ubrań, bieliznę, kosmetyki, odpowiednie, bardzo wygodne obuwie, parasole i płaszcze przeciwdeszczowe, aparat fotograficzny, telefon, ładowarki + przejściówkę, przewodniki i mapę, podstawowe leki, w tym przeciwgorączkowe i na alergię dla dzieci (bez tego nigdzie się nigdy nie ruszam, bez względu na to jakim środkiem komunikacji się poruszam), mapę i przewodniki.
Dla najmłodszej spakowałam pieluchy (wiem, że można kupić na miejscu, ale ja zawsze zabieram kilkanaście czy kilkadziesiąt sztuk ze sobą), mleko, butelkę, kocyk, wózek dziecięcy. Nie jestem „gadżeciarą”, ale jest coś, co przy maluchu ułatwia życie w podróży. To kubeczek, w którym świetnie można przewozić mleko podzielone na odpowiednią ilość miarek. W wielu sklepach można takie spotkać. Często zabieram to ze sobą. Ułatwia także przygotowanie kaszki.
Do naszych dwóch niewielkich walizek zmieściłam też suche przekąski, by nie było potrzeby biegania co chwilę po restauracjach czy innych tego typu miejscach, gdy dzieci zgłodnieją.
Oto co ZAWSZE zabieram ze sobą do samolotu, pociągu, tramwaju wodnego, autokaru czy innego środka lokomocji: kredki i kartki do rysowania oraz małe książki. Mogą to być oczywiście też różnego rodzaju kolorowanki, łamigłówki, wyklejanki. Świetnie sprawdzają się też karty do gry typu Piotruś i inne. Może jestem mało nowoczesną mamą, ale denerwuję się gdy moje dzieci za dużo zaglądają w tablety, telefony i inne tego typu „zabawki” i ograniczam im to jak tylko mogę. W podróży zawsze zaczynamy od kredek i tym podobnych zabaw, tablet „ratuje” nas w ostateczności. Osobiście polecam starą papierową grę w statki.
Dziewczynki lubią czytać. Zabrały ze sobą więc książki do swoich plecaków. Oto co zabrała najmłodsza:
Pojazdy jeżdżące (była tu jeszcze mini deskorolka) nie sprawdziły się kompletnie. Biegałam po samolocie i autobusie w poszukiwaniu cennych skarbów, gdy te odjeżdżały w najmniej oczekiwanym momencie.
W bagażu podręcznym w samolocie oprócz kredek, książek, zabawek, kanapek, wody mineralnej, pieluch i butelki z piciem dla malucha warto mieć także lizaki lub gumy do żucia przydatne przy lądowaniu samolotu, aby nie zaczęły boleć uszy oraz jedną zmianę ubrania dla każdego z dzieciaków.
4. LONDYŃSKIE ATRAKCJE
Londyn to imponujące miasto. Kryje tyle historii, emocji, zapierających dech w piersiach opowieści oraz intrygujących, inspirujących czy pięknych miejsc. W jeden weekend nie sposób zobaczyć wszystkiego. W jeden weekend można zaledwie coś skubnąć. Jako że ta wycieczka była moim wielkim marzeniem i jako że zbliżały się moje 35 urodziny mój mąż dał mi pełną swobodę w zorganizowaniu każdego dnia wycieczki. Z płatnych londyńskich atrakcji „must be” wybrałam Tower of London, Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud i London Eye. Czytałam, że aby uniknąć ewentualnych kolejek i zakupić bilety trochę taniej warto zrobić to wcześniej przez internet. Zrobiłam to TU.
Jak to się sprawdziło na miejscu? W żadnym z tych miejsc z końcem listopada nie było kolejek. Trafiliśmy akurat na „czarny piątek”, dlatego tłumy były w sklepach, a nie w muzeach. Dodatkowo zauważyłam, że kupując przez interenet bilety do Tower nie ma możliwości zakupu biletu rodzinnego, który jest zazwyczaj tańszy. Na miejscu, w kasach Tower, okazało się, że taka możliwość jest. W tym przypadku byliśmy więc stratni (o jakieś 40 zł).
5. PRZEWODNIKI I POZOSTAŁA LITERATURA
Przed takim wyjazdem bardzo lubię się przygotować. Poczytać, poszperać, wzbogacić o ciekawe historie z życia ludzi, wydarzenia. I dla siebie i po to, by spacerując po mieście dzielić się wiedzą z moja rodziną. Uwielbiam opowiadać o ludziach czy zabytkach, zwłaszcza moim dzieciakom. Chcę, by świadomie podróżowały, by kojarzyły miejsca, w których były właśnie z tymi postaciami, wydarzeniami, historią, którą ja zdołam im przekazać. Na koniec podróży zawsze robię im quiz. Zadaję proste pytania, a ona na nie odpowiadają. Pomyślicie: biedne dzieci. Nic bardziej mylnego. One to uwielbiają, same się tego domagają, a ja jestem zaskoczona ile pamiętają, ile uczą się podczas wycieczki. To fantastyczna, edukująca zabawa, która u nas doskonale się sprawdza, dlatego Wam też ją polecam.
PRZEWODNIKI, KTÓRE NABYŁAM PRZED WYAJZDEM:
Podróże z pasją. Londyn. Rob Humphreys, Wydawnictwo Naukowe PWN – bardzo, bardzo subiektywny przewodnik z olbrzymią dawką informacji, wiedzy o mieście, jego historii, zabytkach, ustrojach politycznych itd. Niewiele zdjęć, za to mnóstwo małego druku. Nie zdążyłam przeczytać całego, studiowałam na wyrywki. Wyciągałam to co chciałam. Kiedyś do niego wrócę i przeczytam cały. To właśnie z tej książki dowiedziałam się, że Pałac Buckingham: został zbudowany w miejscu znanego burdelu. To Ci dopiero informacja!
Spacerem po Londynie. Największe atrakcje miasta. Sara Calian. National Geographic. - to kieszonkowy przewodnik z bardzo sprytnie rozpisanymi trasami, krok po kroku, opatrzonymi krótkimi opisami polecanych atrakcji, zabytków. Znajdziecie tu trasy podzielone wg części Londynu jak i wg innych oczekiwań turystów np. Londyn w jeden dzień, Londyn na weekend czy weekend z dziećmi w Londynie. Nie przedeptaliśmy w całości żadnej z tych tras, ale z pewnością czerpaliśmy inspiracje.
Londyn dla młodych podróżników. Marta Spingardi. ExpressMap Polska Sp. Z o.o. – dla nas to absolutny hit. To Londyn w pigułce nie tylko dla najmłodszych podróżników, ale także dla tych dużo starszych. Życie królowej Wiktorii, Wąsacze, Teatr Szekspira, Madame Tussaund, dłubacze i fabrykanci czy założyciele artystycznej szkoły Kuchennego Zlewu odkryją dla Was swoje tajemnice. Autorka w mądry i niezwykle zabawny sposób opisuje wybrane przez siebie zagadnienia, tematy. Zdjęć nie ma, są za to bombowe ilustracje.
KSIĄŻKI, KTÓRE UDAŁO MI SIĘ WSPÓLNIE Z DZIECMI PRZECZYTAĆ PRZED WYJAZDEM:
Angielska przyjaciółka, Joanna Charms, Wydawnictwo We Girls – zabawne perypetie dziewczynki, która wyjeżdża na tydzień razem ze swoją zwariowaną ciocią do Londynu i wspólnie odkrywają miasto. Najwięcej czasu spędzają w Muzeum Historii Naturalnej, gdzie kilkulatka spotyka… no właśnie, kogo? W trakcie czytania robiłyśmy notatki. To duża dawka inspiracji i dobra zabawa.
Londyn. Sticker Book. – wyklejanka jak wiele innych. Ta przyjechała kiedyś do nas z samego Londynu (bardzo dziękujemy Pani Marianno!). To był przemiły prezent. Tylko nas dodatkowo na tę podróż nakręcił.
Paddington zwiedza miasto. Michael Bond , Wydawnictwo Znak– tę przygodę przeczytałyśmy w całości. Inne fragmentami. Świetnie było poznać sympatycznego, fajtłapowatego misia, a potem widzieć go w wielu częściach miasta czy kroczyć ulicami, po których on sam chodził. Dla dzieciaków była to ogromna frajda. Dla mnie równie wielka, a to ze względu na to jaką miś miał przygodę w tej książce. Przez podniesienie swojego parasola do góry został przypadkowo wzięty na przewodnika turystycznego. Zabawne było to gdy na końcu powiedział tak: Myślę, że mógłbym zostać przewodnikiem, jak dorosnę. To świetna praca na deszczowe dni. Szczególnie gdy ma się parasol!
Co Wy na to drodzy przewodnicy?
Album Sztuki w naklejkach. We współpracy z National Gallery w Londynie, Wydawnictwo Olesiejuk. – oto co można przeczytać na odwrocie książki: Ta pięknie ilustrowana książka pełna jest najznakomitszych dzieł ze zbiorów słynnej National Gallery w Londynie. Przeczytaj fascynujące historie, które przedstawiają obrazy, poznaj biografie artystów i metody ich pracy, a przede wszystkim rozszyfruj tajemnice, które skrywają najwybitniejsze dzieła sztuki.
Wszystko się zgadza. Dzieła sztuki są podzielone w albumie na takie rozdziały jak: Zwierzęta, Wspaniała moda, Dzieci, Natura, Miasta i miasteczka, Autoportrety czy Mity i Legendy. Każdy zaczyna się od krótkiego wprowadzenia, informacji o tym jak na przestrzeni lat zmieniały się techniki, mody czy upodobania artystów. Wszystko napisane bardzo przystępnym językiem dla dzieci. Wiem, że bardzo trudno w tej chwili zdobyć ten album, dlatego podzielę się z Wami informacjami o pojedynczych dziełach, które nas osobiście bardzo zaintrygowały. Zacytuję dokładnie to co jest w książce. Być może rozbudzi to Waszą ciekawość na tyle, że sami będziecie chcieli jeszcze bardziej zgłębić temat. Dzięki temu albumowi wizyta w National Galllery w Londynie była dla nas wielką przygodą.
Tropikalna burza z tygrysem, 1891, Henri Rousseau – ten obraz jest jaskrawy i pełen szczegółów, ale Rousseau nigdy nawet nie zbliżył się do dżungli. Żeby namalować tygrysa, musiał odwiedzić zoo. Tygrys wygląda na zdziwionego, ponieważ właśnie został wypatrzony przez podróżników. Rousseau mówił, że chciał uchwycić moment, kiedy zwierzę ma się rzucić na ludzi, ale samych podróżników nie umieścił na obrazie.
Pani Moitessier, 1856, Jean Auguste Dominigue Ingres – Aż siedem lat Ingres poświęcił na doskonałe przedstawienie wspaniałej sukni pani Moitessier. Ale pewnego popołudnia rzucił poprzednią pracę i zaczął od nowa. Namalował suknię w jednym podejściu. Malarz chciał równocześnie pokazać profil swej modelki, namalował więc jej odbicie w lustrze. Ale trochę oszukał widza-kąt, pod którym stoi lustro, sprawiłby, że w rzeczywistości odbijałby się w nim tył głowy pani Moitessier.
Doświadczenie z pompą próżniową, 1768, Joseph Wright of Derby- Stary badacz przeprowadza doświadczenie, które ma wykazać, czy ptaki potrzebują powietrza do życia. Wypompowuje powietrze ze szklanego słoja, w którym znajduje się ptak, a ten rozpaczliwie próbuje złapać oddech. Wright oświetla najważniejsze elementy obrazu: różne reakcje ludzi oglądających eksperyment.
Portret Arnolfinich, 1434, Jan van Eyck – To małżeństwo namalowane w otoczeniu wielu symboli. Mały piesek oznacza wiernośc, a świecznik i czerwone zasłony są symbolami bogactwa. Jeśli spojrzysz na lustro wiszące na ścianie, zobaczysz, że w pokoju są jeszcze inne osoby. Jedną z nich jest sam malarz, który podpisał się pod dziełem.
Plaża w Trouville, 1870, Claude Monet – Monet ten obraz swojej żony i przyjaciółki namalował nad morzem. Badacze są pewni, że malował go na plaży, ponieważ do farb dostały się drobinki piasku.
Egzekucja lady Jane Grey, 1833, Paul Delaroche – Lady Jane Grey miała tylko 17 lat, kiedy została stracona. Była królowaą Anglii zaledwie przez dziewięć dni. Delaroche sprawił, że w swej białej sukni dziewczyna wygląda na czystą i niewinną. Kiedy ten obraz pokazano po raz pierwszy, wielu ludzi w galerii zaczęło płakać.
Jest jeszcze wiele książek, z których mozna czerpać inspiracje, poznawać bohaterów Londynu czy historię tego niezwykłego miasta. Wertowałyśmy jeszcze kartki Sherlocka Holmesa, znany jest nam też Harry Potter. A to przecież dopiero początek "czytelniczej londyńskiej" przygody. Wiele jeszcze przed nami. Ale powoli.
Za rady dziękuję również kolegom i koleżankom od paru lat mieszkającym w Londynie. To były cenne wskazówki.
Całą resztę podyktowało nam serce.
Życzę powodzenia w organizowaniu Waszych londyńskich wypraw. Wkrótce też zapraszam na Frajdę po moją bardzo osobistą relację z wycieczki do Londynu.