Udało się! Tyle lat planowałam wybrać się na Gdyńskie Mikołajki, zobaczyć uroczyste zapalanie lampek czy to na choince przed Urzędem Miasta czy na Placu Kaszubskim. Tym razem ani żadne choróbsko, ani dodatkowe zajęcia nie popsuły nam planów. Oto krótka relacja!
W niedzielę zabrałam starsze córy, moją mamę i trolejbusem linii 23 zjechałyśmy z Dąbrowy do centrum Gdyni. Przybyłyśmy na miejsce punktualnie o godzinie 18.00. Na Placu Kaszubskim stał już tłum dzieciaków z rodzicami niecierpliwie wyczekujących Mikołaja. Była scena, na której najmłodsi śpiewali kolędy i do której niestety nie udało się nam dopchać. Nie ma jednak tego złego. W tłumie można było spotkać charyzmatyczne anioły, które zadawały dzieciom zagadki. Za dobre odpowiedzi były ciekawe nagrody. Nam udało się zdobyć jedną z nich! Ależ to była radość! Śnieg wciąż prószył, ale nikt nie tracił dobrego humoru. Chętni mogli nabyć świecące gadżety dodatkowo umilające czas oczekiwania na zapalenie lampek i cudownego Świętego! Po kilkudziesięciu minutach nadjechał Mikołaj. Za chwilę nastąpiło wielkie odliczanie, każdy zadzierając głowę do góry głośno powtarzał 10,9,8…3,2,1!!! najadając się przy tym śniegu. I…jeszcze moment…ach jak pięknie! Pojawił się śliczny świetlany sufit! Ale to nie był koniec atrakcji. Chwilę później tuż nad nim rozbłysły fajerwerki. Sztuczne ognie zrobiły chyba największe wrażenie na dzieciakach. Po tym pokazie Święty Mikołaj zaprosił wszystkie maluchy na scenę po słodkości. I tak w prawdziwie zimowej aurze upłynęły miło chwile na Palcu Kaszubskim w Gdyni, tuż za plecami króla Kaszubów, Antoniego Abrahama. Frajda była wielka. Warto było!
Jeśli tam byliście podzielcie się swoimi wrażeniami! Zapraszam do dodawania komentarzy!