Zawsze powtarzam, że pogoda wygląda najgorzej przez okno. Gdy już wyjdziemy z domu, okazuje się, że nie jest tak źle i można zrobić wiele ciekawych rzeczy. Tak właśnie stało się w minioną sobotę. Wstając około 6.00 rano uznałam, że ta ponura aura z pewnością w ciągu najbliższych godzin minie i nie można rezygnować z wcześniej ustalonych planów. A takowe miałam. Tego dnia na Bulwarze Nadmorskim w Gdyni miała ruszyć akcja Gdynia Playground, której organizatorem jest Pomorskie Stowarzyszenie Projektantów PoCoTo. Z tej okazji, oprócz wielkiej odsłony ciekawych instalacji w przestrzeni publicznej, miała odbyć się gra miejska i wspólne malowanie falochronu. W takich atrakcjach jeszcze nigdy nie uczestniczyłyśmy, więc za nic nie chciałam tego opuścić. Intuicja podpowiadała mi, by tym razem najmłodszą córę zostawić w domu z tatą. Zadzwoniłam do mojej mamy z pytaniem, czy nie zechciałaby się z nami wybrać na bulwar? Z chęcią się zgodziła.
O 9.00 byłyśmy już w trolejbusie nr 23 i z torbą pełną foli przeciwdeszczowych, wody mineralnej, kanapek i sandałów na zmianę (bo przecież zaraz miało zaświecić słońce ) ruszyłyśmy podbijać centrum miasta.
Około godziny 9.50 na bulwarze było cudownie. Pochmurnie i wietrzenie, ale zapach morza ładował niesamowicie dobrą energią.
Spotkałyśmy mało spacerowiczów, za to mnóstwo biegających i ćwiczących tu i ówdzie osóbek. Vis a vis restauracji Barracuda swoje stoisko rozkładało Centrum Nauki Experyment. Nad częścią falochronu pracowała już grupa osób, kładąc biały podkład pod mającą powstać za kilka godzin okazałą pracę. Słychać było śmiechy, widać było zadowolenie wszystkich wokół. Czekałyśmy na rozpoczęcie gry miejskiej. Zaczęło się. Od organizatora otrzymałyśmy papierowe Karty gry.
Na niej znajdowało się osiem punktów, które trzeba było odnaleźć w Śródmieściu Gdyni. Na każdym z nich znajdowała się plansza z pytaniem. Poprawną odpowiedź (test wyboru) należało wpisać na otrzymanej Karcie. Liczył się czas i dobre odpowiedzi. Naszą drużynę nazwałyśmy oczywiście „Frajda nad morzem” i była to chyba jedyna trzypokoleniowa ekipa. Odnotowany czas startu to 10:18. Ruszyłyśmy! Przez WIELKIE R!
(Muszę tu zaznaczyć, że relacja fotograficzna w tym poście będzie dość kiepska, gdyż zdjęcia były robione w biegu i w deszczu. Właściwie charakter wydarzenia będzie w pełni oddany. )
Ja niezwykle podekscytowana, dzieciaki i babcia nie mniej. Zwłaszcza gdy odczytałyśmy pierwsze polecenie:”…tam gdzie Al. J. Piłsudskiego styka się z morzem, znajdziesz tajemnicze schody…”. Już dawno zauważyłam, że słowa ”tajemnicze”, „tajemne” czy „tajne” mają ogromną moc. Gdziekolwiek jestem z dziećmi: w muzeum, w nowej małej miejscowości czy na wielkomiejskiej imprezie, gdy wkrada się nuda, zaraz rzucam hasło typu „..tu na pewno jest jakieś tajne przejście..”, „..może ktoś gdzieś na drzewie zostawił jakieś tajemne znaki..” itp. Ależ to działa! Tu również zadziałało! Są schody! Co za emocje!
Na górze przy ulicy Korzeniowskiego znalazłyśmy pierwszy punkt. Moja mama wciąż powtarza, że dawno nie widziała mnie tak cieszącej się . Jaka to była radość! A pytanie jakie było łatwe! Dzieciakom bardzo udzielała się moja adrenalina.
By dowiedzieć się, gdzie znajduje się kolejny punkt, należało połączyć na Karcie kropki. Tym zajęły się dzieci. Narysowały i krzyczały: „Mamuś, krzyż, biegniemy!”. Krzyż na Kamiennej Górze. Tam pytanie o kierunki świata i punkty widokowe.
Dalej udałyśmy się do Muzeum Marynarki Wojennej , gdzie straciłyśmy trochę czasu. Trzeba było znaleźć jeden z największych obiektów wystawy plenerowej, dlatego też najdłużej go szukałyśmy. Tak to jest jak się same panie do takiego muzeum wybiorą .
Ciśnienie wzrosło, czas uciekał, a my wciąż tu. Ale jaki jest kolejny punkt? „Rozszyfruj: A=1, B=2, C=3” i dużo cyfr. Naprędce rozpisałam alfabet, wyszły zupełne głupoty. Babcia podeszła do tego spokojniej i udało się! Terminal Designu przy Placu Grunwaldzkim. Byłyśmy tam ledwie kilka dni temu, więc pędem za Teatr Muzyczny. Kolejny punkt i pytanie. By odpowiedzieć należało udać się na wystawę Współczesne Improwizacje.
W punkcie Info Terminalu otrzymałyśmy lniane torby na zakupy z logo Festiwalu Gdynia Design Days - śledziami. Zrobiły one ogromną furorę w mojej rodzinie. Bardzo dziękujemy organizatorom. Ale ja tu o śledziach, atymczasem kolejne pytanie czekało na nas w Akwarium Gdyńskim. Idąc tam miałyśmy za sobą połowę trasy i u dzieci zaczął się mały kryzys. Obiecałam je trochę ponieść, jak tylko dotrą do następnego celu. Po przebiciu się przez długie kolejki chętnych do zwiedzania obiektu, zrobieniu odpowiedniej notatki udałyśmy się do Infoboxu przy skrzyżowaniu ulic Świętojańskiej i 10 Lutego. Tym razem już nie biegiem, tylko trochę wolniej. Średnią córę wzięłam na barana, by choć trochę odpoczęły jej nogi. Starsza troszkę marudziła, ale dzielnie szła. Gdy ochłonąwszy troszkę uświadomiłam sobie jaką długą drogę już pokonały, byłam z nich bardzo dumna. Przez chwilę obawiałam się o dalszą trasę, ale znając ich możliwości uspokoiłam się. Obiecałam za chwilę posilić się małą czekoladką i wciąż powtarzałam „Ciekawe co będzie dalej i jakie dostaniemy nagrody?” Skutkowało! O moją mamę nie musiałam się martwić. Jest dzielna, uwielbia chodzić i nigdy nie narzeka.
„Z ilu kontenerów zbudowany jest Infobox?” Stawiałam na 66, a jednak 65. Zadanie zaliczone.
Popędziłyśmy do Empiku, gdzie czekało na nas jedno z trudniejszych pytań o imię i nazwisko architekta, autora projektu Kamienicy Albina i Marianny Orłowskich, w której to właśnie znajduje się wspomniany sklep z książkami. Wiecie, kto to taki?
I pozostał już tylko ostatni, ósmy punkt, budynek z niezwykle kolorową mozaiką na elewacji. Teatr Miejski. Dotarłyśmy! Odpowiedziałyśmy na pytanie. Reżyserem przedstawienia „Sammy” jest Andrzej Mańkowski. Wielka radość! Jakie szaleństwo! Wszystkie cieszyłyśmy się jak dzieci . Ekipa była niezwykle zgrana. Wymieniałyśmy się wiedzą , w sytuacjach kryzysowych ratowały nas zdjęcia wykonane przez mamę/babcię. W drużynie siła. Stamtąd udałyśmy się pędem z powrotem na bulwar.
I ja i babcia motywowałyśmy dzieci zabawą na placu zabaw i malowaniem falochronu. Szły. Odnotowana godzina stawienia się na mecie to 13:06. Aż niewiarygodne. Wędrowałyśmy trzy godziny, właściwie bez żadnego odpoczynku. Trasa była całkiem długa. Udało się. Myślicie, że dziewczynki padły ze zmęczenia? Ależ skąd! Zaraz udały się na udostępnione już do zabawy instalacje Gdynia Playground. Najpierw próbowały zdobyć wielki leżak, a zaraz później pobiegły na sieci rybackie. Absolutny HIT! Darmowy park linowy. Nie chciały stamtąd zejść. Zwłaszcza średnia córcia.
Starsza córa skusiła się jeszcze na obiecane malowanie falochronu.
Na ogłoszenie wyników Gry Miejskiej trzeba było czekać do godziny 17.00. Postanowiłyśmy nie wracać do domu, tylko spędzić czas na bulwarze. Dołączyła do nas reszta rodzinki. Zjedliśmy obiad, zaliczyliśmy jeden z najlepszych placów zabaw w Trójmieście (wspominałam o nim w poście „Gdynia Design Days”). Nadeszła w końcu upragniona, wyczekiwana godzina. Uwaga, uwaga! Drużyna Frajda nad morzem zdobyła III miejsce. Hurraa! Otrzymałyśmy dyplom i ciekawe nagrody, między innymi takie oto „podróżnicze” puzzle z Wieżą Eiffla w tle. Dzieciaki miały oczywiście wielką frajdę. Ja jestem absolutnie dumna z całej drużyny! Warto było!
To jednak jeszcze nie koniec atrakcji. O godzinie 18.00 w Terminalu Designu miał się odbyć pokaz mody, a że mam w domu małą przyszłą projektantkę, dla której moda nie jest obojętna, udaliśmy się tam całą rodzinką w nagrodę za wytrwałe przedpołudniowe spacery. Dziewczynki zajęły miejsce w pierwszym rzędzie. Pokaz trwał godzinę i był całkiem interesujący, choć nie wszystkie kreacje były ciekawe. Panowała tam jednak przyjazna atmosfera, zwłaszcza wtedy, kiedy prezentowały się dzieci. Myślałam, że tylko moje córy będą zainteresowane tym wydarzeniem, ale obserwując publiczność muszę stwierdzić, że takich zaciekawionych młodziutkich osóbek było więcej, a wśród nich także i chłopcy. Impreza całkiem udana. Mi przypadała do gustu jedna z ostatnich stylizacji, jesienno - zimowa. Gdyby panie tak chodziły ubrane na co dzień, to dla mnie osobiście zima mogłaby trwać cały rok. Niestety nie pamiętam nazwiska projektantki.
Cały dzień moje dziewczyny oceniły na szóstkę, mówiąc , że było cytuję: ”odrzutowo!”.
W dniu wczorajszym, gdy zaczęłam pisać tego posta, w telewizji właśnie leciało serialowe lato jedynki i „07 zgłoś się”. Akurat był odcinek, którego akcja toczyła się w Orłowie. Usłyszałam stwierdzenie, określające Gdynię jako „miasto portowe, gorące miasto”. Pomimo ciemnych chmur, deszczu i wiatru w sobotę zdecydowanie było w Gdyni gorąco! :-)
P.s. Jeden malutki minusik. Zgubiłyśmy ogonek przypinany do bluzy „pantery”. Może ktoś z Was znalazł?